czwartek, 28 stycznia 2016

Katharsis



We wtorek wróciłam do Wrocka.Od czwartku siedziałam u mamy.Podlałam jej kwiaty, zjadłam zapasy z lodówki ;), przejrzałam pocztę i przeżyłam katharsis.W sobotę wpadłam w dolinę.Łzy zaczęły wypływać litrami.Poczułam żal, smutek,bezsilność i złość, na patową sytuację, w której się znalazłam.Chyba jestem jak dziecko.Chciałabym żyć na świecie gdzie wszystko jest kolorowe, ludzie dla siebie dobrzy i pomocni.Jestem buntowniczką, w pracy postrzegana jako silny charakter, lubię rządzić.Jednak czasem przychodzi taki dzień,że przychodzi ogromny smutek i zalewa mnie fala łez.Często nawet nie jestem w stanie powiedzieć skąd się bierze.S. wtedy pyta ale co się stało?Po prostu nie wiem ryczę i koniec.Najlepiej mi wtedy zejść z oczu i czasem nie pocieszać.Płakałam i zastanawiał się jak można kogoś wjebać na taką minę.To chyba tez zeszło się z lekturą książki Bondy ,,Polskie morderczynie".Mam wrażenie,że wypłakałam się chyba za nie wszystkie.Te historie wbiły mnie w fotel.Zamknęłam książkę i zamarłam.Nie wiedziałam,czy mam litować się nad nimi, czy potępiać.Cholernie trudne pytanie.Jeden niewłaściwy wybór, nietrafna decyzja prowadzi za kraty i rujnuje całe życie.Polecam osobom o mocnych nerwach.
Pat.Sprawa z komornikiem utknęła w martwym punkcie.Jeszcze w piątek dowiedziałam się,że płacowa nic nie dostała.Po prostu chyba jej dobremu sercu zawdzięczam to,że nie potrąciła mi z trzynastki.Wczoraj pojechałam z nią porozmawiać.Zawiozłam postanowienie sądu.Obiecała mi,że nie będzie mi na razie niczego zabierać z pensji.Rzekomo 15 stycznia komornik wysłał pismo.Mam jeszcze siłę,żeby z nim walczyć ale czuję,że trafiam na ścianę!Po południu mam zamiar do niego zadzwonić.Czekam na S., on nie będzie taki koncyliacyjny.Mordę ma wyszczekaną i niewyparzoną;)
Przy okazji wczorajszej wizyty zajrzałam do mojego babińca.Wypiłam kawę, poplotkowałam.Sytuacja z pracą robi się nerwowa.Zatrudniono mnóstwo nowych osób i raczej nie przedłużą im umów, bo muszą zrobić miejsce dla osób wracających z urlopów macierzyńskich.Ja na razie nie mam się czym martwić.Jestem daleko w kolejce do wyautowania.I kolejna nowina.Koleżance spóźnia się okres.Zamarłam.Myślałam,że poradziłam sobie z takimi nowinami, a tu nogi się pode mną ugięły.Nie panuję nad tym.Cieszę się, to moja dobra koleżanka ale jednak..Od razu pomyślałam:która to już od momentu, kiedy zaczęliśmy starać się o dziecko?Naliczyłam chyba 6!Przychodzą i odchodzą, rodzą dzieci i wracają, a ja?Rok za rokiem, kolejna kurza łapa na pysku i tyle!Czy da się nad tym zapanować, nie czuć?
Odebrałam wczoraj dyplom.Kolejny do kolekcji.Jest satysfakcja i poczucie zrealizowania tego, co sobie zaplanowałam.Mam nadzieję,że jak wrócę dostanę dodatkowe godziny.
Wczoraj się zastanawiałam czy ja jeszcze potrafię to robić.Czy będę umiała wrócić na tory.Ten hałas, rejwach, ciągły zamęt - przerażające!Oczywiście usłyszałam:Wracasz za dwa lata!Taki mam plan ale jak będzie nie wiem;)
Jutro wizyta u lekarza.Mój S. zaparł się,że przeczyta dziś ustawę (już wydrukował ) i zadzwoni do MZ.Cały On!Musi być przygotowany do walki;)Trochę obawiam się humorku mojej dr ale na razie nie nastawiam się bojowo, najwyżej zmienię lekarza.Facet jest jakoś bardziej przewidywalny;)
Okres okołoowulacyjny to jakiś koszmar.Musiałam brać tabletki przeciwbólowe.Ból jajników niewyobrażalny!Ściskanie, kłucie, raz jeden, raz drugi!Nie wiem czy walą w tym miesiącu dwu rury czy co.Może jutro zrobi mi Usg i się okaże co się tam dzieje.Wracam do gry!

6 komentarzy:

  1. "Chyba jestem jak dziecko. Chciałabym żyć na świecie gdzie wszystko jest kolorowe, ludzie dla siebie dobrzy i pomocni. Jestem buntowniczką, w pracy postrzegana jako silny charakter, lubię rządzić. Jednak czasem przychodzi taki dzień,że przychodzi ogromny smutek i zalewa mnie fala łez."

    Jak byś to o mnie pisała... Czasem myślę, że mam w sobie dużo za dużo tego dziecięcego idealizmu. Kiedyś zdecydowanie dominowała buntowniczość i zapędy "dyrektorskie", za to ostatnio dużo częściej pierwsze skrzypce gra to nieszczęsne dziecko tupiące nogami w obliczu niesprawiedliwego losu jaki je spotkał. Moja buntowniczość gdzieś jakby przysnęła chwilowo. A może tak ma być? Czemuś te łzy i niezgoda na niedoskonałą rzeczywistość służą. Choć w pierwszej chwili opadamy z sił, wyjemy i nie potrafimy wyrwać się z takiego stanu, może to jest właśnie impuls, żeby stanąć na nogi i ze zdwojoną siłą zacząć walczyć o rzeczywistość taką jakiej chcemy? Z takiej dziecięcej niezgody, poczucia niesprawiedliwości rodzi się złość, a złość wyzwala dużo energii w nas. Pomaga zawalczyć o swoje.
    Swoją drogą niezłą sobie lekturę wybrałaś! Mi włos się jeży na samo streszczenie książki. Kiedyś przeczytam... jak ukołyszę trochę moje skołatane bieżącymi sprawami nerwy:)
    Co do komornika - kurde!! miałam nadzieję, że sprawa już załatwiona a tu kolejna kłoda pod nogi. Dobrze, że płacowa przyzwoicie się zachowała. Mam nadzieję, że dzisiejsza rozmowa przyniesie jakieś rezultaty.
    Ja już nie liczę ciąż w moim otoczeniu - idą w dziesiątki odkąd zaczęliśmy się starać. Nie znalazłam patentu, żeby się uodpornić na takie nowiny. Poza tym, że w końcu po wielu latach daję sobie prawo, żeby się w takiej chwili zasmucić, zezłościć, rozpłakać (zależy od sytuacji), zamiast zmuszać się do skakania ze szczęścia. Swoją drogą... chciałabym kiedyś zorientować się przypadkiem, że mi się okres spóźnia;) i w ten sposób dowiedzieć o ciąży. Niedoczekanie;)
    Fajnie, że S. tak się angażuje! U nas jest tak, że ja mam na tyle niewyparzoną gębę w konfliktowych sytuacjach z lekarzami, urzędnikami, policją etc., że mój mąż nie ma do końca przestrzeni, żeby się odezwać. A czasem wolałabym, żeby mnie po prostu uciszył i przejął sprawę;)
    Trzymam kciuki za jutrzejszą wizytę, daj znać jak poszło:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami myślę,że nie ma sensu się szarpać bo sama nic nie zrobię.A potem przychodzi refleksja,że kropla drąży skałę.Nie ma we mnie zgody na wiele rzeczy i głośno to mówię,S.mówi to jeszcze głośniej;)Śmiejemy się,ze niedługo trzeba będzie zmienić miejsce zamieszkania hehe:)Najlepsze jest to,że w domu zmienia się w potulnego baranka - pantoflarza.
    Dużo we mnie dziecka i może dlatego On walczy o mnie jak lew.U nas te role to w ogóle pomieszane,ale to dłuższy temat;)
    Znalazłam w końcu rozporządzenie, w którym mowa o tych nowych badaniach.W końcu znam źródło;)
    http://dziennikustaw.gov.pl/DU/2015/1718
    Dziękuję Ci:)Jakoś ciepło mi się zrobiło po Twoim komentarzu.Pozdrawiam i nieustannie trzymam kciuki;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki za dzisiejsza wizytę, oby te bóle owulacyjne do czegoś się przydaly.
    Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też trzymam kciuki za wizytę i czekam na nowe wieści :))
    Wczoraj robiłam 3 podejścia do napisania tutaj :))) co napisałam mega długi komentarz to coś naciskałam i kasowało mi się :)))

    Widzę, że też u mamy siedziałaś :))) ja tak samo byłam u rodziców :) a tam jeszcze dziadek, siostra, brat, pies, rybki i 2 chomiki :))) Wesoło i głośno :)))
    Ale przynajmniej nie myślałam tylko przed betą...
    Tą mała bakteria mój brat mnie zaraził ;) ,wczoraj w pracy bolał mnie tylko brzuch i kręgosłup jak to zawsze przy @. Wróciłam do domu położyłam się I się zaczęło od nosa. Doszło gardło, bóle, mięśni i stawów. Dobrze, że gorączki nie mam bo mam tylko 37.
    Spać w nocy nie mogłam :) dopiero przed 6 nad ranem zasnęłam :)

    Z tego wszystkiego zaczęłam czytać książkę o której tu napisałaś :) mocna ale lubię takie. Daje do myślenia. Dziś muszę ją skończyć :)))

    Wzięłam leki, troszkę lepiej się czuje i daję radę klikać w tym telefonie więc piszę:)))))

    Co do takich dni rozpaczy.
    Też jestem z wierzchu silną osobą, wyszczekaną, twardą, jednak wewnątrz jest mała krucha, delikatna istotka, którą łatwo zranić...
    Na codzień nie daję tego po sobie poznać. Nie pozwalam na poznanie się od tej strony.
    Taką mnie zna tylko niewiele osób. Mój M. zna to doskonale, częściowo moja siostra i przyjaciółka.
    Wśród innych przyjmuję taki pancerz ochrony. Tak łatwiej.
    Ale czasami mam takie dni, że psychika klęka. Wszystkie problem mnie odbijają, odechciewa się żyć i dalej walczyć. Przychodzą wątpliwości czy jest jakikolwiek sens i szansa.
    Jeden z takich dni miałam właśnie wczoraj w nocy. Nie mogłam zasnąć. Długo. Kręciłam się, zaczęłam za dużo myśleć. Myśli te były okropne. Zaczęły mnie przytłaczać.
    Z tego wszystkiego sięgnęłam po książkę o której tu napisałaś.
    I tak zasnąć nim mogłam, a odciągnęła mnie od tych wszystkich złych myśli.
    Zdałam sobie sprawę, że inni mają gorzej. Mogłam urodzić się w patologii, nie mieć rodziny, czy mieć dzieciństwo które wpłynęłoby na moje dalsze życie destrukcyjnie.
    Zawsze może być gorzej. ..

    Ech myślałam, że z tym kredytem już się uporalas, a to dalej się ciągnie :((( Masakra. Ktoś Ci zrobił straszne świństwo :(((( żebyś jak najszybciej sobie z tym poradziła :*

    Daj znać koniecznie jak po wizycie :) czekam na wieści :*

    OdpowiedzUsuń
  5. A myślałam,że tylko ja czasem wpadam w czarną dziurę bez dna.Też Ci pewnie ciężko..Kolejna próba zakończona fiaskiem.Wiem jak to podcina skrzydła i rodzi mnóstwo pytań i wątpliwości.Mój chłopak twierdzi,że wpadam w otchłań kiedy mam za dużo czasu na myślenie i może coś w tym jest.Jego znaniem jak jadę do mamy łapię jakieś doły.Może i ma rację, tylko teraz mamy nie było bo byłam sama przez te kilka dni;)Ta książka też dała mi dużo do myślenia.Te historie są tak różne, a jednak tak podobne.Tyle siebie znamy ile nas sprawdzono..Coś w tym jest.Codziennie musi sobie przypominać,że mimo wszystko jesteśmy szczęściarami.Mamy dobrych facetów koło siebie,nie cierpimy fizycznie, mamy co jeść i gdzie mieszkać.Chyba czasem warto zagłębić się w historię innych,żeby sobie to przypomnieć.Pozdrawiam i dziękuję;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz;)
Na każdy postaram się odpowiedzieć.Zapraszam do kontaktu!
aranha2205@gmail.com
Pozdrawiam!Skrzydło Motyla.