czwartek, 4 lutego 2016

Siłaczka!



Strasznie mi się dłuuuuuuuży ten czas oczekiwań na stymulację.Odliczam nerwowo dni do miesiączki.Ta przerwa w procedurze spowodowała,że zwolniłam tempo i nie myślałam tyle.Teraz kiedy wiem,że zacznie się lada dzień kolejny etap mojej podróży zaczynam się niecierpliwić.Dni ciągną się jak makaron.Za oknem zawierucha, nie zachęcająca do wyściubiania nosa z chałupy.
Dzisiaj spędziłam 4 godziny na pogaduszkach z koleżanką, mamą dwójki rozrabiaków.Maluchy są chore od kilku dni.Ona zajechana, niewyspana i wykończona.W tle słyszałam:mamo daj, mamo siku, mamo zrób!Przez chwilę pomyślałam w co ja do cholery się pakuję?Czy dam sobie radę z takimi historiami?Gdzie są faceci?Czy kobiety same fundują sobie taki hardcore, nie prosząc o pomoc?Czy to wina wiecznych chłopców, którzy myślą wyłącznie o swoich przyjemnościach?
Szlag mnie trafia kiedy słyszę, że wszystko jest na jej głowie.To nie jest jednostkowy przykład wśród moich znajomych.Mam wiele koleżanek, które jedną ręką mieszają zupę, drugą podtrzymują dziecko, a nogą zamykają pralkę.Jeśli kiedykolwiek doczekam się dziecka, nie będę grała siłaczki.Oczekuję wsparcia i pomocy.Do tej pory nie mogę narzekać, ale nie wiem czy sytuacja nie zmieni się po pojawieniu się rozdarciucha.Dziewczyny, uczmy się prosić i wymagać!


6 komentarzy:

  1. Ja z moim Józkiem rozmawiam regularnie na ten temat:) Już zarezerwowałam sobie wychodne dwa razy w tygodniu na trening;) Wymieniamy się naszymi wyobrażeniami, czasem różniącymi się od siebie znacznie, żeby ustalić jakiś kompromis. Na razie to oczywiście takie czcze gadanie. Zobaczymy co będzie jak przyjdzie rzeczywistość;) ale liczę, że coś z tych naszych rozmów i ustaleń zostanie. W szczególności świadomość, że za dziecko odpowiedzialni są oboje rodzice i że ciężar obowiązków też spada na dwójkę, a nie tylko jedno z nich. Jeśli to będziemy mieli na uwadze, to szczegóły dopracujemy już "w praniu":)

    Co do udręczonych matek polek... Wiem, nie powinnam krytykować, skoro jeszcze nie jestem po ich stronie barykady... ale może właśnie dlatego łatwiej mi o dystans. Myślę, że często same sobie gotują ten los. Do dziś mam żywo w pamięci moją siostrę (i wiele innych znanych mi mam), która przy każdej możliwej okazji udowadniała swojemu mężowi, że wszystko przy dzieciach (choć właściwie i w erze przed dziećmi było to samo) robi źle, nie tak, bez wyobraźni. Gdy do czegoś się dotknął zaraz była gotowa przejąć sprawę we własne ręce i pokazać, jak to się robi. Efekt: facet nie robi nic ponad to co zostanie głośno i bezpośrednio wyartykułowane. Nie żebym pochwalała jego zachowanie, ale taka chyba jest natura ludzka... nie lubimy się przepracowywać. Jeśli wiemy, że ktoś zawsze załatwi sprawę za nas, to po co się męczyć?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Tobą.Też mam wrażenie,że niektóre kobiety uważają,że nikt nie zrobi czegoś lepiej od niej, a faceci to wykorzystują.Ja też przerabiam i przegaduję temat opieki nad dzieckiem z moim chłopakiem i upewniam się,że wie o czym mówię haha:)Jak słyszę o facetach, którzy chcą drugie dziecko, a w nosie mają opiekę nad pierwszym szlag mnie trafia!I tekst: co Ty takiego robisz?Cały czas siedzisz w domu z dzieckiem, a ja ciężko pracuję!No litości!!!Dla witalności psychicznej mamuśka musi mieć czas dla siebie inaczej zwariuje!No chyba,że ktoś rozpuści się w miłości do bobasa i cały świat przestanie istnieć.Ja do takich osób chyba nie należę, chociaż nie mów hop;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W wychowaniu dziecka powinni brać udział obie osoby :) i tak będzie u nas :) tak jak z obowiązkami w domu :)))
    Sprzątanie i inne prace domowe nie są tylko na mojej głowie :) jeśli robimy większe porządki to sprzątamy razem.
    Jeśli ja zmywam to mój M w tym czasie np odkurza :)
    On gotuje,ja sprzątam na bieżąco bałagan który przy tym robi )
    Trzeba się uzupełniać i pomagać sobie w związku :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas też udaje się podzielić obowiązkami bez awantur:)Mam nadzieję,że sytuacja się nie zmieni po pojawieniu się bobasa.W każdym razie ja na to nie pozwolę!;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja wcześniej pracowałam po 12 godzin dziennie, byłam non stop na pełnych obrotach, przez cały dzień użerałam się z okropnymi klientami - ale nic nie zmęczyło mnie tak, jak to tzw. "siedzenie" w domu z maluchem (chodzi mi bardziej o zmęczenie psychiczne, bo fizycznie jeszcze daję radę).

    Wiem, że warto przez to przejść - i że przecież tego właśnie chciałam. Ale nie warto przechodzić samej, bez jakiegokolwiek wsparcia - dlatego trzeba prosić o pomoc, bo inaczej można zwariować !

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja po przeczytaniu Macierzyństwa non fiction miałam chwilę wahania.Monotonia, przewidywalność i powtarzalność w opiece nad dzieckiem nieco mnie przeraziła.Od lat przeprowadzam wywiady z mamami,żeby się upewnić czy to dla mnie.Pewności nadal nie ma.Jestem osobą, która musi mieć trochę czasu dla siebie, więc nie wyobrażam sobie scedowania całej odpowiedzialności i opieki na kobietę.Pozyjemy zobaczymy;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz;)
Na każdy postaram się odpowiedzieć.Zapraszam do kontaktu!
aranha2205@gmail.com
Pozdrawiam!Skrzydło Motyla.