Dzień zaczął się totalną nerwówką.Wizytę u lekarza miałam na 9.15, a dotarabaniłam się na 9.30 z jęzorem na brodzie.W pieprzonym korku stałam chyba z godzinę bo wszyscy dzisiaj byli bardzo życzliwi i wpuszczali ciurkiem auta z podporządkowanych.Szybciej dojechałabym do mamy, która mieszka 160km ode mnie!Podsumujmy wyjechałam o 8.00, więc 1,5 h zajęła mi droga, która miała zaledwie 20km. Chciałam zadzwonić i odwołać ale na szczęście dla mnie nikt nie odbierał.Byłam tam pierwszy raz i gdyby nie nawigacja miałabym problem.Wybrałam tą klinikę w sumie ze względu na możliwość zrobienia u nich histeroskopii od ręki.Przesympatyczna obsługa!Pani poinformowała mnie,że spokojnie lekarz mnie przyjmie i spóźnienie nie ma znaczenia. Cóż za odmiana!Wizyta NFZtowska!
Chyba pierwszy raz w życiu wyszłam z wizyty tak zadowolona i pewna,że w końcu znalazłam lekarza dla siebie:)Wizyta trwała ok 40 min.Lekarz zrobił mi cytologię, usg, przeprowadził wywiad i opowiedział mi ze szczegółami jak wygląda moja macica i jajniki.Tak,że anatomia zaliczona na 5!Nikt nigdy tak szczegółowo nie omawiał ze mną budowy mojej ,,dziupli".Umówiłam się na histeroskopię na koniec listopada, bo usłyszałam,że lepiej zrobić to teraz, a nie przed samym, ewentualnym transferm. Oczywiście zostałam poinformowana jak to badanie wygląda i czego mam się spodziewać.Lekarz stwierdził,że przeszłam już takie cuda,że to będzie dla mnie pikuś.
Jest tam jakiś smutny pęcherzyk 15mm (sławetne jajo strusia), więc owulacja będzie prawdopodobnie na weekend.Zatem weekend zapowiada się pracowity:)Nie znoszę szwędać się po lekarzach ale dzisiaj warto było jechać na koniec świata.Sam lekarz był w szoku jak usłyszał gdzie mieszkam.Oczywiście pełno młodych mam z dziećmi.Szczególnie jeden chłopiec sprawił,że pomyślałam, kurde chciałabym być mamą,aż łezka mi się w oku zakręciła.Już wiem dlaczego w klinikach niepłodności nie przyjmują kobiet w ciąży.Reszta kobiet wyła by z rozpaczy i zazdrości.
Nakupiłam witamin i zaczynam tuning:)
p.s Plaster zdziałał cuda i spałam jak dziecko;)
Blog o in vitro,czekaniu i nadziei. Niepłodność, słowo które zwala z nóg.Szok, niedowierzanie, zaprzeczanie.Potrzebowałam roku by zaakceptować naszą niepłodność. Blog opisuje moją droga do późnego macierzyństwa, naszpikowaną hormonami, badaniami i zabiegami.Czy żałuję,że nie spróbowałam zostać matką wcześniej?Nie.Wierzę,że na wszystko przychodzi odpowiedni czas..Mój czas dopiero nadchodzi..
Najważniejsze ze jesteś zadowolona z wizyty.
OdpowiedzUsuńPlasterek jednak pomogl - super.
W takim razie udanego i owocnego weekendu :)
Eeeeee.... No nie ma to tamto. Gratuluję dziupli:))) Nie tam jakieś banały o pięknym uśmiechu i wielkich oczach. Ładna macica to jest to:)))
OdpowiedzUsuń