piątek, 19 lutego 2016

Izolacja czy zdziczenie?

Ostatnio kiedy odwiedziłam moje miejsce pracy zapraszałam do siebie dwie najbliższe koleżanki.Teraz  One wydzwaniają,a ja nie mam najmniejszej ochoty na wizyty.Wpatruję się w wyświetlacz telefonu i nie odbieram.Czy ja jestem nienormalna?
Mam czasem takie dni,że nie mam ochoty nikogo oglądać.Najchętniej zaszyłabym się w domu,obstawiła książkami, gazetami i oglądała filmy.Nie wiem czy moje zdziczenie jest wynikiem urlopu czy niepłodności.Nie mam ochoty opowiadać co u mnie, nie mam ochoty wysłuchiwać co u nich.Mnie to nie przeszkadza, ale czy innym również?
Czasem mam wrażenie,że jestem jedną wielką chodzącą niepłodnością.Ludzie rozmawiają ze mną tylko o tym!Heloł, nie składam się tylko z jajników, macicy i piersi, mam też mózg.
W towarzystwie, kiedy temat schodzi na dzieci, czuję że zapadam się w sobie,że nie mam w tym temacie nic do powiedzenia, jestem niewidzialna.Często czuję się jak parias.Czy jeśli nigdy nie zostanę matką będzie mi to ciążyć?Czy w każdym towarzystwie będę traktowana jak trędowata?Czy jedynie wśród kobiet 50+ będę czuła się dobrze i bezpiecznie,równa w dyskusji?
Teraz czuję się bezpiecznie.Nikt mi dupy nie zawraca, nie dopytuje, nie ciągnie za język.Może jestem niesprawiedliwa i mam koło siebie naprawdę życzliwe osoby, ale czasem mam ochotę uciec i zaszyć się gdzieś...
Marzy mi się chata na skraju lasu.Mnóstwo zwierząt, przynajmniej dwa psy, ogród.Poranna kawa pita na drewnianym ganku.W powietrzu unosi się zapach kawy i kwiatów.
Najdziwniejsze jest to,że w tej wizualizacji nie widzę dziecka.Może go jeszcze nie ma, a może go nigdy nie będzie...
Widok jest co prawda na góry i chata nie jest moja za to stóp się nie wyrzeknę;)
.

10 komentarzy:

  1. A ja tam Cie rozumiem i to bardzo, bo tez tak mam. Bardzo często mi się zdarza, ze jak ktoś dzwoni to nie odbieram bo nie chce, nie mam ochoty... Gorzej jak za chwilę ta osoba dzwoni do M i sie pyta dlaczego nie odebrałam.. na szczęście on wie, że ja po prostu śpie ;)
    wkurza mnie to ze musze sie tłumaczyc dlaczego nie odebrałam- na szczęście jest garstka osób które wiedza ze jak bede miała ochote pogadać to sama oddzwonie.. wiem to jest nienormalne, ale szczerze zrobiło mi się to w okresie walki z niepłodnością.. i tak mi juz zostało. Niestety taki problem ma duży wpływ na psychikę człowiek i małe zdziczenie. Ale nie przejmuj się.. rób tak, zebyś Ty sie dobrze czuła, nic na siłę..
    Domek z Twoich marzeń sobie wyobraziłam z wszystkimi cudami natury widzianymi z okna.. i stwierdzam, ze tez mogłabym w nim zamieszkać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie i zawsze potem pozostaje problem jak się wytłumaczyć.Ja często mówię,że miałam kiepski dzień i nie chciało mi się gadać, bo jestem zmęczona wymyślaniem ciągle jakichś historii.Niektórzy już znają mnie z tej strony i wcale się temu nie dziwią, inni myślą,że wpadłam w depresję;D
      Najważniejsze to nie robić niczego na siłę.
      Ten obraz chatki mam w głowie od wielu lat.Mam nadzieję,że może kiedyś to marzenie się spełni:)

      Usuń
  2. Oj rozumiem Cię doskonale! Ja jestem z zasady bardzo towarzyska. Znajomych i życzliwych ludzi wokół mam mnóstwo, ale ostatnio mam ochotę wysłać ich wszystkich w kosmos, żeby mieć spokój.

    Ci bliżsi ciagle pytają jak się mam (i widzę to w ich oczach) chcąc usłyszeć, że się udało i jestem szczęśliwa (wtedy będą mogli cieszyć się ze mną), albo że znowu się nie udało i jestem nieszczęśliwa (wtedy będą mogli pocieszać, głaskać po plecach itp.). A ja nie jestem cała niepłodnością. Czasem mam ochotę się wyżalić, a czasem (przez następnych kilka miesięcy) nie mam ochoty mowić o tym wogóle. Czasem też nie ma nic do powiedzenia. Nic co poprawiłoby mi humor, zmieniło sytuację, wniosło coś nowego do sprawy. I tu wkrada się bezsilność. A ludzie bezsilności nie lubią. Lubią funkcjonować według zasady: jest problem = jest rozwiązanie.

    Wiele osób myśli pewnie, że mnie trzeba zmusić do spotkania, żebym nie gnuśniała sama, biedna w domu. Kuzynka powtarza często: "wpadaj, będziesz miała rozrywkę". A ja na nudę nie narzekam. Mam co robić. A jak nic nie robię to nie dlatego, że pomysłów/towarzystwa brak, tylko dlatego, że po kolejnym nieudanym cyklu czasem zwyczajnie brak sił. I wtedy potrzebuję spokoju, samotności, może jakiegoś delikatnego sms'a/telefonu, że ktoś o mnie myśli, ale nie włażenia na głowę.

    Potrafię powiedzieć czego potrzebuję. Potrafię zaproponować spotkanie jeśli mam ochotę. Nie trzeba obchodzić się ze mną, jak ze zbłąkanym, przetrąconym kundlem, który sam się sobą nie zajmie.

    O sobie bez dziecka, na razie w zasadzie nie jestem w stanie myśleć. Czasem jakiś przebłysk, że we dwoje przecież jesteśmy szczęśliwi, ale przez większość czasu jednak sobie tego bycia we dwójkę nie wyobrażam. Częściowo wlasnie przez to "odstawanie" od reszty. Nie chciałabym byc całe życie ta "inna".

    Ehhh... ale się rozpisałam, sorry - uderzyłaś w czułą strunę swoim postem;)

    P.S. Piękny ten widok na góry!!! Wypiłabym dziś herbatkę w takich okolicznościach przyrody:) Bardzo chętnie!

    P.S.2 Niełatwo jest towarzyszyć osobie niepłodnej w tej dluuuugiej drodze. Wkurzają mnie Ci ludzie dookoła, ale muszę przyznać, że trudne mają zadanie, żeby wytrzymać wszystkie etapy, humory, zmiany sytuacji. Nam to przecież samym trudno przychodzi, a co dopiero komuś kto nie miał z sytuacją do czynienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteśmy traktowane jak bidulki, które los naznaczył.Nie robimy nic innego, tylko leżymy pod kocem i użalamy się nad sobą.Jak nie bije od Ciebie entuzjazm, znaczy to, jesteś w głębokiej depresji, z której trzeba Cię wywlekać.I przekonanie,że towarzystwo dobrze Ci zrobi.Ja często wśród ludzi czuję się bardziej samotna..Czasem mam wrażenie,że nie pasuje.Może to moja bliźniacza dusza?Uwielbiam żartować i śmiać się,mam ogromny dystans do siebie i tego co mnie otacza, ale mam też chwilę zadumy, refleksji, potrzeby pobycia ze swoimi myślami i uczuciami.Odkąd jestem na urlopie, mam wrażenie,że wszyscy myślą,że jestem tu biedna sama jak palec w głębokiej rozpaczy.Podkreślam to za każdym razem,że ten urlop, to najlepsze co mogłam dla siebie zrobić i wcale nie tęsknię za pracą.Jeszcze się w życiu napracuję;)
    Być sobą i nie naginać swojego życia do oczekiwań innych.By nic nas w środku nie uwierało jak kamyk w bucie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba trzeba się wyzbyć nadziei, że nas ludzie kiedykolwiek zrozumieją...;)

      Różnimy się, mamy inne doświadczenia, problemy, sytuację życiową itp. Nawet zakładając dobre intencje (a bywają przecież i złe, i obojętne) trzeba by było włożyć dużo wysiłku, żeby postawić się w sytuacji osoby niepłodnej. A nawet wtedy, każdy jednak, będzie oceniał zachowanie ze swojej perspektywy. Ja też często gorzej się czuję wśród ludzi. Jak mam gorszy dzień, a wszyscy oczekują, akurat uśmiechu bo urodziny, impreza, kino itp. Albo jak spotkam się z koleżanką na ploteczki i jej się zbierze na zwierzanie o życiowych kłopotach, a ja akurat nie mam ochoty o tym gadać, chcę się pośmiać, wymienić informacjami o topowych kolorach lakierów do paznokci czy innych bzdetach. Trudno wtedy ludziom zrozumieć, że choć moje życie siłą rzeczy kręci się wokół niepłodności, to jednak nie przez siedem dni w tygodniu, nie 24h na dobę.

      Jak do tego dodać chwiejność emocjonalną, na którą nie mam czasami wpływu... to już masakrycznie trudno złapać wspólną falę;)

      "Być sobą i nie naginać swojego życia do oczekiwań innych." Święte słowa! Uczę się jak to robić - z korzyścią dla siebie i otoczenia na dłuższą metę też:)

      Usuń
  4. No dobra, najpierw daj namiary, gdzie takie fajne fotki stóp można sobie cyknąć, bo wiesz, że ja i góry, to związek nierozerwalny. No, a teraz reszta. Kurczę, Ty przynajmniej masz jakieś wytłumaczenie, a ja? Niby wszystko ok, ale... Czasem jestem duszą towarzystwa, mogłabym dzień w dzień się z kimś spotykać, wychodzić na miasto i tak dalej, a czasem? Czasem mam wrażenie, że nikogo nie potrzebuję, ludzie mnie męczą, nawet wkurzają... Co do naznaczenia, hmm. Coś w tym jest, że większość rozmów kobiet w wieku 25+ i pewnie trochę po 40 toczą się wokół dzieci. I jeśli nawet zaczynają od czegoś innego, to kończą na dzieciach...
    Nie wiem oczywiście jacy ludzie Cię otaczają, ale jakby tak... spróbować Im raz, a dobitnie zakomunikować, że chętnie pogadasz na każdy inny temat, tylko nie na ten? I nie dlatego, że jesteś biedna, pokrzywdzona itd, tylko dlatego, że masz w życiu wiele zainteresowań, że masz mózg, dzięki któremu czytasz, oglądasz- nawet obrady sejmu, o których też można pogadać :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Eeee.... takiego dzika jak ja nie przebijesz ;)
    umawiam się ze znajomymi tylko tymi, których naprawdę lubię i z którymi chcę się umówić. Rzadko się to zdarza, bo ciężko zgrać nam harmonogramy.
    poza tym - mam takich osób wokół siebie dosłownie kilka.
    zapewniam Cię, że nie czułabyś się dobrze wśród pań w wieku 50+ ;) no chyba jedynie, gdybyś była ich równolatką. Pracuję wśród takich i był czas, że zadręczały mnie pytaniami i tekstami typu "na co Ty jeszcze czekasz?" itp. Od jakiegoś czasu wiedzą, że mam poważne problemy z endometriozą, nie oszczędziłam im również dokładnego opisu tej choroby ;> komentarze ustały.
    chyba najbardziej doskwiera mi brak jakieś fajnej koleżanki wśród sąsiadek... jest miło i uprzejmie, ale między nami przepaść o nazwie "dzieci".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. S. też mówi,że jestem dzikusem,chociaż sam jest nie lepszy:D A nie takich kwok to ja unikam:)I tak jestem dziwolągiem.Nie dość,że po rozwodzie, żyje bez ślubu, nie gotuje, nie ma kredytu,nie pije, nie baluje plus nie ma dziecka!
      Ja mam koleżankę z pracy dobrze po 50, z którą najlepiej mi się rozmawia.Możemy pogadać dosłownie o wszystkim!Czasem myślę,że powinnam wyprowadzić się do lasu i zapuścić brodę:):)
      Dzisiaj znaleźć bratnią dusze to naprawdę jak trafić 6 w totka!!!

      Usuń
  6. Karpacz City!Widok na śnieżkę:)Pensjonat u Pani Milki.
    Czasem czuję się jakbym miała napisane na czole:Nie mogę mieć dzieci, przytul mnie!Hehehe:)Wiem,że pewnie gdybym miała dzieciaki, to pewnie klepałabym o nich na okrągło.Zawsze lepiej dogadywałam się z facetami lub kobietami dobrze po 50, które wyszły już dawno z pieluch.Jak zaczynam temat polityki lub tego co dzieje się na świecie, nie mam z kim pogadać;)Hity tematów w towarzystwie: dzieci, diety,posiłki dla rodziny - przepisy,paznokcie itp.Dla mnie żaden z tych tematów nie jest ekscytujący, więc często jestem obserwatorem i ewentualnie słuchaczem;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja od wielu lat jestem totalnym dzikusem - i było tak zarówno w czasach, kiedy bardzo przeżywałam swoją niepłodność, jak i potem, kiedy Bąbel już do nas trafił. Nawet teraz, kiedy mamy dziecko, wcale nie mam potrzeby dyskutowania o nim non stop, bo jestem już tą tematyką na co dzień tak "dojechana", że podczas rzadkich spotkań towarzyskich szukam od niej JAKIEJKOLWIEK odskoczni. Czasami wolę nawet o pogodzie pogadać, byle tylko nikt nie wyskoczył mi z jakimiś zupkami, kupkami czy gadżetami dla niemowląt.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz;)
Na każdy postaram się odpowiedzieć.Zapraszam do kontaktu!
aranha2205@gmail.com
Pozdrawiam!Skrzydło Motyla.