czwartek, 18 lutego 2016

Jazda bez trzymanki!

Nareszcie w domu!Chyba najlepszy w podróżowaniu jest droga - wyjazd i powrót;)
Mój powrót stanął pod znakiem zapytania bo wczoraj przed samym wyjazdem rozpętała się śnieżyca.Mama spanikowana, S. kazał mi zostać, ale że miałam już zapakowane auto i postanowiłam wracać,choćbym miała jechać 20km/h. Jak tylko wjechałam na autostradę, miałam pełne gacie.Tiry robiły ze mną co chciały.Gdy mnie mijały, raczyły mnie takim błotem,że niczego nie widziałam.Auto rzucało na wszystkie strony.Kolejno wjeżdżałam w śnieżycę,ulewę, a we Wrocku powitało mnie gradobicie.Oczywiście zostałam otrąbiona i elegancko oświetlona:):):)przez tirowców.Pewnie nieźle rzucali mięsem, widząc wydyganą babę za kierownicą.Zamiast 1,5 - 2h, jechałam 3,5h. Mam traumę.Kiedyś wpadłam w taki poślizg,że kręciłam bączki na lodzie i wylądowałam w rowie.Od tego czasu jazda zimą, to dla mnie koszmar.Za bardzo kocham życie,żeby dogadzać tym, którzy się spieszą;)
W domu nie obyło się bez awantury.Kiedy S. zobaczył mój bagaż, złapał się za głowę.Trochę się biedak natargał, ale ja również musiałam to jakoś zapakować, więc sorry;)Pies dostał szajby gdy otworzyłam drzwi.Latał jak wariat.W końcu miał się gdzie rozpędzić:)
U mamy było nawet fajnie, gdyby nie ciągła kontrola.Zjadłaś?Zjedz coś!Prawie jak w filmie ,,Dzień świra", tylko masła nie musiałam skrobać!;)
Nareszcie wolna!Mogę zjeść śniadanie o 12.00 i nikt mnie za to nie opieprzy.
Dzisiaj już popijam sobie kawę z mlekiem kokosowym i delektuję się ciszą;)Moich planów treningowych nie udało się zrealizować.Dostałam miesiączkę, więc basen odpadł, bieganie również bo było zimno, ale udało się poćwiczyć z ekspanderem.Zajmuje mało miejsca, więc już chyba będzie ze mną podróżował:)Dzisiejszy dzień przeznaczam na adaptację i wyglądanie przez okno..;)

13 komentarzy:

  1. Noo to niezła pogoda trafiła Ci się na powrót :) tu w centrum
    Polski elegancko. Troszkę zimniej niż było wcześniej, ale nie było śniegu ani gradu :))) Przynajmniej u moich rodziców :)
    Dobrze mówisz :) najlepsze są wyjazdy i powroty :)
    Ja jeszcze siedzę u rodziców :) czas przynajmniej szybciej leci niż jak siedzę sama w domu :))))
    Odpoczywaj sobie i ciesz się tym spokojem :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też byłam w szoku, szczególnie jak wjeżdżałam w kolejne niespodzianki.
    We Wrocku nie mogłam wyleźć z auta, tak dawał grad!
    Mam nadzieję,że Twój maluch mości sobie gniazdko:)Ty tez odpoczywaj i niech Cię wszyscy rozpieszczają;)

    OdpowiedzUsuń
  3. crazy-cat-lady18 lutego 2016 14:28

    Śnieg, a co to takiego? ;) Chyba w zeszłym roku coś podobnego widziałam. Wieczorem spadł, a rano już go nie było, albo mi sie przewidziało i to był tylko szron? ;) W Anglii to zjawisko jest bardzo sporadyczne, a jak już się zdarzy to paraliż na drogach i nawet szkoły potrafią zamknąć :)
    No ale Tobie pogoda się trafiła na powrót do domu. Ja to bym chyba jednak przeczekała tą zamieć, albo jechała 20km na godzine ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwierz mi,że byłam bliska zjechania na pas awaryjny i przeczekania.Tylko co by było, gdyby pogoda się pogorszyła? Pewnie siedziałabym i płakała:D Podjęłam męską decyzję i jakoś się dokulałam, ku wściekłości tirowców:):)i innych kamikadze;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Od razu przypomina mi się zeszłoroczny powrót znad morza... i burza jakiej w życiu nie widziałam... pędzące tiry... choć byłam tylko pasażerem, to na bank stres skrócił moje życie o jakieś 10 lat ;]

    najważniejsze, że już w domu :) delektuj się tym :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje i mojego psa pewnie tez,bo on byl moim pasażerem i krecil kolka z tylu na siedzeniu,co powodowało jeszcze większe zawirowania😂

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja w Niemczech kiedyś przez całą noc prowadziłam na zmianę w ulewie, burzy, znowu ulewie. Tylko u mnie stres zadziałał odwrotnie i zamiast zwalniać przyśpieszałam do 160, żeby jak najszybciej oddalić się od tego załamania pogody. Opatrzność nade mną czuwała, że cała z tego wyszłam, bo jak się domyślacie widoczność była zerowa, ślizgawica totalna. Ehhh... nie ma to jak beztroska świeżo upieczonego kierowcy;)

    U mnie dziś też leniwy dzień:) tylko za okno nie wyglądam bo szaro, buro i nieprzyjemnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Opisany wyżej poślizg zaliczyłam również jakoś świezynka.Nikt mnie nie uświadomił,że nie można wciskać hamulca do dechy na śliskiej jezdni.Pracowałam wtedy w wiejskiej szkole:)Wrocławskie drogi były czarne ale wiejskie wyglądały jak tafla szkła.Chciałam sobie skręcić i sobie skręciłam we wszystkie możliwe strony.Postanowiłam,że nie wracam samochodem:D Musiała skorzystać z odsieczy:D Tak jak mówisz;)na nieświadomce życie jest bardziej ekscytujące;)

    OdpowiedzUsuń
  9. I tak odwazna jesteś po takim poślizgu. Najważniejsze ze udalo Ci sie bezpiecznie wrócić .. i piesio szczęśliwy :)
    Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja tak samo na samym początku mojej kariery samochodowej zaliczyłam wpadkę i to było dachowanie :))))
    Do szkoły dojeżdżałam do Warszawy :)
    Była zimna i jechałam takimi bocznymi drogami. Wolałam nimi jeździć w początkowym moim okresie posiadania prawka niż pakować się w duży ruch :)
    Na jezdni był na przemian śnieg i czysta nawierzchnia. Koła jakoś przyłapały tej śliskiej nawierzchni i wpadłam w poślizg. Wylądowałam na polu na dachu.
    Dobrze, że byłam przypięta pasami.
    Będąc w takiej sytuacji miałam tylko 3 myśli, które do tej pory pamiętam.
    Pierwsza tata mnie zabije.
    Druga muszę znaleźć telefon.
    Trzecia nie chcę mieszkać w akademiku :)))
    Dojeżdżałam do szkoły samochodem prawie te 100 km i nie wyobrażałam sobie mieszkać w akademiku :)))

    Tylko, że ja nie mogłam doczekać się naprawy samochodu i tego żeby do niego znowu wsiąść :))
    Po dojazdach do Stolicy przyszło mi zamieszkać 85 km od moich rodziców to kolejne km no i szkoła 285 km w jedną stronę :) i to przez 5 lat :))
    Tylko, że ja kocham jeździć samochodem :) kocham prędkość :) oczywiście taką bez przesady :)
    Mogłabym mieszkać w samochodzie ;))))
    Miałam już mnóstwo różnych przygód na drodze, różnych warunków atmosferycznych, zderzenia z sarną itp
    Mało jest rzeczy, których mogę się bać w drodze :)
    W wielu trudnych sytuacjach dawałam sobie radę :)
    Chyba w samochodzie czuję się bezpieczniej niż np w autobusie :))))
    Taki piracik ze mnie hehe

    OdpowiedzUsuń
  11. O kurczę!Mnie by się nie chciało dojeżdżać taki kawał drogi!!Ja mieszkałam w kilku akademikach, w zależności od przystosowania do samodzielności hehe:)Najpierw mieszkałam w pokoju 5 osobowym, tak na początek,żeby się dzieci wyszumiały, potem były już dwójeczki, a na końcu segment - małe mieszkanie.Akademiki bardzo mile wspominam.Oj działo się:)
    Ja tez uwielbiam jeździć samochodem!S. zawsze patrzy jak się ślinię,kiedy widzę jakiegoś Suva albo Pickupa:D Mentalnie jestem facetem i może stąd moje problemy z płodnością hahaha:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Suvy! <3 kocham! za tym się zawsze obejrzę :P
      a mąż mnie nazywa blacharą ;>
      to takie moje malutkie, skryte marzenie - kupić sobie kiedyś suva... obawiam się, że jednak nie w tym życiu :P

      Usuń
  12. Muszę przyznać, że lubisz ekstremalne przygody ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz;)
Na każdy postaram się odpowiedzieć.Zapraszam do kontaktu!
aranha2205@gmail.com
Pozdrawiam!Skrzydło Motyla.