Zaczęło się trzy lata temu niewinnie.Zaczęłam spotykać się z S.Miałam już 34 lata i nieudane małżeństwo za sobą.Zapragnęłam zostać matką, chociaż zawsze miałam dylematy z tym związane.Wcześniej jakoś nie spieszyło mi się do macierzyństwa.Lubiłam swoje życie i nie czułam potrzeby żeby je zmieniać.Podjęliśmy decyzję,że zaczynamy starać się o potomka;) Dni, miesiące wypełnione misternymi obliczeniami dni płodnych, badaniem temperatury i obserwowania śluzu.Nic.Kolejne @ coraz bardziej mnie dziwiły, bo przecież wszystko było obliczone i sprawdzone.Postanowiłam odwiedzić lekarza i opowiedzieć mu o swoich problemach.Spojrzał w metrykę wymownie i przepisał tabletki stymulujące jajeczkowanie.Raz, drugi, trzeci.Badanie nasienia S.Okazało się,że armia wielka ale osłabiona.Lekarz zalecił podejście do IUI. Data znamienna 11.12.2013r..Pomyślałam magiczna cyfra może przyniesie nam szczęście.Niestety nie udało się.Wyrok ,,pozostaje Państwu in vitro, nie ma na co czekać w Pani wieku".Byłam wściekła.Jak to? Przecież to za szybko, może coś poszło nie tak.Rok odpuściliśmy temat. W grudniu 2014r. trafiłam na adres strony kliniki leczenia niepłodności.Oferowali jakieś zniżki na badania.Postanowiliśmy iść na konsultację.Zlecono nam mnóstwo badań, o których nikt nam wcześniej nie mówił, między innymi AMH - rezerwa jajników i HCG - drożność jajowodów.Okazało się,że jeden jajowód jest niedrożny, a badanie było koszmarnie bolesne.Tam też stwierdzono, że jedyną szansą dla nas jest sztuczne zapłodnienie.Kiedyś mówiłam: ,,Ja in vitro - nigdy, za wysoka cena", teraz wszytko się zmieniło.Postanowiliśmy spróbować.Nie mamy ślubu ale o dziwo to nie stanowiło problemu z zakwalifikowaniem nas do programu MZ.Byłam pełna nadziei.Niby program rządowy, wszystko refundowane ale okazało się,że do kwalifikacji potrzebowaliśmy mnóstwo badań, które kosztowały krocie. Później nie było wcale lepiej.
I stymulacja - kwiecień 2015 r. ( w programie mamy trzy ) zakończona niepowodzeniem, ponieważ żadna z 8 komórek nie zapłodniła się metodą klasyczną.Pamiętam jak dziś telefon od pani embriolog z tą koszmarną wiadomością.Byłam załamana.Już planowałam sobie ile zarodków powstanie, ile zamrozimy itd.Nawet nie brałam pod uwagę takiej możliwości.Nie miałam świadomości,że tak może się stać i transfer (podanie zarodków )zostanie odwołany.
II stymulacja - czerwiec 2015 r. Kolejne zastrzyki, pilnowanie dni, godzin podawania leków.Brzuch bolał, głowa pękała, czułam się fatalnie.Badanie przed pick upem (pobraniem komórek jajowych ) mnie załamało.Okazało się,że jest tylko jeden pęcherzyk.Tyle szprycowania się lekami i tylko jeden?Kilka małych pęcherzyków nie nadawało się do pobrania.Termin pick upu został jednak wyznaczony.Lekarzowi udało się jakimś cudem wyciągnąć 6 komórek.Byłam szczęśliwa!Tym razem zastosowano metodę ICSI - bezpośredniego podania plemnika do komórki jajowej.I znowu to koszmarne czekanie na telefon.Jeśli zadzwoni - jest źle, jeśli milczy - transfer się odbędzie.Nie dzwonią!Uff!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz;)
Na każdy postaram się odpowiedzieć.Zapraszam do kontaktu!
aranha2205@gmail.com
Pozdrawiam!Skrzydło Motyla.