Plan C
Jeszcze tydzień i zacznie się na dobre.Staram się wykorzystać ten czas jak najlepiej, bo nie wiem jak zniosę stymulację.Wczoraj wzięłam ostatnią tabletkę antykoncepcyjną.Mam wziąć jeszcze trzy zastrzyki gonapeptylu do piątku.Zaczynam się stresować...
Próbuję sobie zmontować jakiś plan C, bo planem B był urlop.Miałam wtedy taką furtkę, która na tamten czas była moim planem awaryjnym.Więc co będzie jak się nie uda?
Tym razem furtek nie ma.Będę musiała wrócić do pracy i ładnie się uśmiechać.Jeśli się uda uzyskać dofinansowanie, pójdę na kolejne studia.Zawsze wszystko odkładałam, no bo przecież zaraz będę w ciąży!Wiem,że mogę nie być, a życie nie będzie czekało wraz ze mną.
Powoli układam sobie wszystko w głowie.Nie chcę później wpaść w czarną rozpacz, chociaż ułożenie planu mi tego nie gwarantuje.Jest we mnie jakieś taki przekonanie,że nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko co nas spotyka ma jakiś sens.Może dzieci nie są moim powołaniem?
Może ktoś napisał dla mnie inną historię?Dużo we mnie ostatnio pytań i refleksji...
Gdy zaczęły się telefony, było we mnie dużo entuzjazmu,nadziei i wiary w to,że to podejście będzie szczęśliwe.Im bliżej,tym coraz więcej we mnie poczucia anonimowości, traktowania przedmiotowego. Wystymuluj, pobierz, włóż, czekaj, włóż, czekaj, włóż, czekaj...Moje ciało znowu będzie którymś tam w kolejce, odhaczone na liście.Brak mi w tym wszystkim empatii, pochylenia się nad każdym indywidualnym przypadkiem, dodania otuchy i nadziei.
Większość z nas jest z tym wszystkim sama.Jedynym naszym powiernikiem jest często blog, forum.Mielimy codziennie te wszystkie emocje, te tajemnice, którymi boimy się dzielić, bo wezmą nas za wariatkę.,,Wymyśliła sobie dziecko z próbówki, zamiast się wyluzować".
,,Pewnie jej stary strzela ślepakami".Jak ciężko zrozumieć niepłodność osobom postronnym, którzy problem oglądają jedynie w TV.Ludzie często nawet nie starają się zrozumieć.Wiedzą swoje i koniec.Uważają,że in vitro to moda, wymysł,zbrodnia.Nie mają pojęcia ile jesteśmy w stanie znieść i jaką drogę przeszłyśmy by znaleźć się w TYM miejscu.
Jako,że nie potrafię kłamać i ukrywać, moje wyjście z szafy nastąpiło w miarę szybko.Ulżyło mi.Poczułam się lżejsza i wolna.Ileż można odpowiadać pokrętnie na setki pytań.Czuję się bezpieczna.Nie spotkałam się do tej pory z negatywnymi reakcjami, ale myślę,że na takie jestem gotowa.Mam na to mówiąc kolokwialnie wy...bane!Nie wiem czy ludzie są życzliwi, a za plecami obrabiają mi doopę, mam to gdzieś.Nie czuję się napiętnowana z przyklejoną do czoła naklejką Loser. Mam w pracy koleżankę, która ma dwójkę dzieci z in vitro.Urodziła je dopiero w wieku 45 lub 47 lat. Ona prowadziła mnie tą drogą.Była dla mnie wsparciem i zawsze mocno kibicuje.Miała farta bo na trzy zarodki, ma dwójkę dzieci:)Powiedziała tym, którym chciała, a i tak wszyscy wiedzą.
Nie chcę tego ukrywać bo za dużo mnie to kosztuje.Wszystkie emocje wciskane jak brudne pranie w koszu.Chce o tym mówić.Energii potrzeba mi na inne, przyjemniejsze rzeczy....
Oczywiście ten post miał być zupełnie o czym innym, eh..
Owszem, może się nie udać - i jak ja słyszałam teksty w stylu "jeszcze trochę i na pewno zaskoczycie" to szlag mnie jasny trafiał, bo wcale przecież tak być nie musi i takie słowa często zamiast działać kojąco jeszcze bardziej wpędzały mnie w rozpacz. Jakiś plan zawsze jest - liter w alfabecie nie brakuje, można nawet i do "Z" próbować. Czy gdybym nie miała dziecka, moje życie nie miałoby sensu? Miałoby, tylko po prostu inny - ważniejsza kwestia to umieć go w sobie odnaleźć. Pozdrawiam i powodzenia :*
OdpowiedzUsuńI tekst:Jak tam działacie coś?Nie leżymy i patrzymy w sufit, może coś nam spadnie!Najważniejsze to nie zgubić się w tym wszystkim;)Pozdrawiam i dziękuję;)
OdpowiedzUsuńLudzie są straszni i często bardzo okrutni. Niestety.
OdpowiedzUsuńMyślę, że lepiej jest mówić. My do dziś słyszymy teksty w stylu:"Pewnie jeszcze urodzicie SWOJE dziecko!" - ale zaraz, zaraz.. My mamy swoje dziecko. Jest nasze i tylko nasze. Inaczej tylko staraliśmy się o nie. Ale nie widzę w tym nic złego.
A życie faktycznie pisze każdemu inny scenariusz.
U Was na pewno wszystko zakończy się pomyślnie jak będzie odpowiedni moment na to.
Życzę powodzenia.
Będę zaglądać :)
Pozdrawiam serdecznie.
Ja też jestem za tym żeby mówić!Im większa świadomość, tym mniej nieporozumień, przykrości i ciemnogrodu.
OdpowiedzUsuńŻycie to nieustające wybory i szukanie odpowiednich ścieżek.
Dziękuję za ciepłe słowa:)Zapraszam i pozdrawiam!;)
Fajnie prawie w tym samym czasie zaczniemy stymulację :))) Ja w poniedziałek biorę ostatnią anty i wizytę mam wtedy :) i tylko czekam na @ i zaczynam zastrzyki :)
OdpowiedzUsuńJa powiedziałam kilku wybranym osobom, a tak samo wiedzą wszyscy...
Tak to niestety wygląda...
Ale nie widzę w tym problemu. Nie spotkałam się jeszcze z negatywną reakcją na in vitro.
A wręcz przeciwnie. Dużo ludzi mi kibicuje i podziwia odwagę i wolę walki mimo niepowodzeń, że potrafię się podnieść i dalej iść do przodu i walczyć o marzenia do upadłego :)
Ktoś kto nie siedzi w temacie in vitro nie rozumie tego.
Koleżanki nie rozumieją o czym do nich mówię :) nie są w stanie zrozumieć jak ciężka jest to droga...
Ostatnio koleżanka miała laparoskopowo robiony pęcherzyk żółciowy. Bała się uśpienia to ją pocieszałam, że ja już 4 raz będę teraz usypiana i jakoś żyję i nic mi się nie stało :) a nawet lubię ten stan hihi
Kochana nie stresuj się :) już niedługo będziemy w ciąży :) kwiecień będzie naszym szczęśliwym miesiącem :)
W maju mam urodziny i fajnie by było obchodzić je w trójkę;)Bardzo cieszę się na tą wiosnę.Mam nadzieję,że będzie szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńUśpienie to jest najlepsza sprawa w tym całych hardcorze;)
Odnośnie "starego strzelającego ślepakami"... Mnie (życzliwa skąd inąd koleżanka) zapytała (znając moją historię), czy nie mogłabym doradzić jej przyjaciółce, która dopiero zaczyna "przygodę" z niepłodnością. Powiedziałam, że jasne i zapytałam czy coś już wiedzą. Odpowiedziała: "na razie wszystko w normie, nie wiem co nie gra, może jego chłopaki pływają pod prąd" i wybuchła śmiechem.
OdpowiedzUsuńZmroziłam ją wzrokiem, powiedziałam, że to nie jest śmieszne i żeby NIGDY tak nie żartowała, po czym zmieniłam temat. Nawet nie potrafię się na nią złościć, wiem że nie miała złych intencji. Palnęła głupotę i tyle.
Staram się edukować otoczenie, ale mam wrażenie, że to orka na ugorze. Ludzie często za dużo mówią, za dużo pytają, a zdecydowanie za mało myślą.
Ja też mam takie wrażenie.Im więcej gadam, tym oczy słuchaczy robią się większe, a gdy skończę zadają mi tak dziwne pytania,że już nie mam siły odpowiadać.I każdemu z osobna tłumacz.Może zwołam wszystkich do domu i omówię całą sytuację,żeby się nie powtarzać za każdym razem;)
OdpowiedzUsuńEhh... Bardzo mi brakuje takiej otwartości. Nie mam, nie mamy wśród osób obok nas takich którym moglibyśmy się wyglądać... Kiedyś miałam przyjaciółke, która zawsze mówiła że nie chce jeszcze teraz dzieci. W tym czasie my już widzieliśmy, że nam łatwo nie pójdzie. Gdy ona zdecydowała że jednak jest czas mieli problem z zajściem... Do jednej stymulacji clo ... Bez żadnych zabiegów, niczego...udało im się. I to był ten czas kiedy zaczęła się ode mnie oddalac. Inni przyjaciele, znajomi. Wspólne tematy.... Nigdy nie zapytała jak z nami... Co dalej. Gdybym nie powiedziała o pierwszym ivf...nie miałaby pojęcia. O dwóch kolejnych już nie mówiłam...ona nie pyta, teraz nie ma tematu. Ja nie mowie... Niestety nasza przyjaźń nie przetrwała próby. Nie powiem że żałuje, bo to znaczy że nie była szczera. Czasem odzywam się dr o niej pytając co słychać, co z małym... Ależ drugiej strony brak zainteresowania. Echh wybacz też musiałam się wygadac. Dobrze że mam wspaniałego męża, z którym mogę rozmawiać. Ale brakuje mi obok kobiety której mogłabym się wyplakac w rękaw... Ehh. Dalej czekam z bolącym brzuchem na betowanie do czwartku:-) i też mialobyc o czymś innym:-)
OdpowiedzUsuńKobietom na różnych etapach życiowych i rozrodczych;)często ciężko się dogadać.Ja też mam za sobą zerwanie wieloletniej, wydawało by się ogromnej przyjaźni.Życie nam wszystko weryfikuje.Przyjaźnie się kończą, więzy się poluźniają.Ja tez nie mam w śród swoich znajomych bliskiej osoby.Tematy są powierzchowne i błahe. Jedyna moja przyjaciółka mieszka we Włoszech.Wspiera mnie jak może.
OdpowiedzUsuńJa tez mam przy sobie wspaniałego faceta ale czasem i on mnie nie rozumie.
Jeszcze tydzień i sprawa się wyjaśni:)Oby wszystko poszło po Twojej myśli, a beta poszybowała w górę!;)
Ja mam dwie dobre kolezanki, z jedną z nich znamy sie od dziecinstwa. Zna moją sytuacje, ona nigdy nie planowala ciązy bo nie miala faceta na powaznie. 1,5 roku temu, znając nowego chlopaka ok 3 mies, wpadla...Teraz mają roczne dziecko. To ze jej tak latwo poszlo powoduje ze jest gleboko przekonana ze ja powinnam sie wyluzowac, wyjechac na dlugi urlop i ze wtedy pewnie zaskoczy. Mimo szczerych checi, ona nie rozumie tego o czym jej opowiadam, wiec przestalsm 😯 Mniej wiecej wie i wystarczy. Druga kolezanka pojmuje wiecej ale zameczanie szczegolami takich osob ktore przez to nie przeszly, wg mnie nie ma sensu. Ja msm od tego forum i forumowe kolezanki 😉 Kasia
OdpowiedzUsuńNo właśnie ten kto nigdy nie założył TYCH butów nie będzie wiedział jakie są niewygodne i jak ciężko się w nich chodzi..
OdpowiedzUsuń