Tak jak przewidziałam tsunami uderzyło dzisiaj rano.Wczoraj wieczorem zaczęłam plamić, chociaż temperaturę miałam cały czas podwyższoną.Nie będę opisywać ze szczegółami co się zadziało, ale było ostro.Myślę,że to było poronienie.Dokładnie taka sama historia, jak po ostatnim transferze.Takie samo samopoczucie.Nie wiem w czym rzecz, ale jeśli udało się naturalnie, to może idziemy w dobrym kierunku.Czułam,że coś jest na rzeczy, bo mimo opóźnień, nigdy nie czułam się tak fatalnie.Czytałam sobie, co pisałam po transferze ostatniego zarodka i moje samopoczucie było identyczne: mdłości, brak apetytu, duszności,swędzenie ciała, odbijanie, zawroty głowy.
Myślę,że skoro wykluczony został bałagan w macicy, problemem są moje komórki.Mam nadzieję,że akupunktura i suplementacja chociaż trochę je poprawi.Moja przyjaciółka, mieszkająca we Włoszech chyba bardziej przeżywa niż ja każdą moją porażkę.Uwielbiam jej dzieciaki.Pamiętam jak sama poroniła i jak bardzo przeżyła tą historię.Teraz jest szczęśliwą mamą dwóch szkodników.Heh, ciągle przytacza mi beznadziejne historie z happy endem;)Odkąd wyjechała, nasze kontakty się poluźniły ale chociaż raz w roku staramy się spotkać i poplotkować.Daleko, ale jest i to najważniejsze;)
Cóż podnoszę się po raz kolejny..i poprawiam koronę;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz;)
Na każdy postaram się odpowiedzieć.Zapraszam do kontaktu!
aranha2205@gmail.com
Pozdrawiam!Skrzydło Motyla.