poniedziałek, 23 maja 2016

Naładowana pozytywną energią wracam do szarzyzny;)


Wróciłam cała i zdrowa, chociaż obserwując co ludzie wyprawiają na drodze byłam mocno wydygana. Wyprzedzanie na pasie wyłączonym z ruchu, pasie do skrętu i inne przerażające manewry.

Nie wiem od czego zacząć..Było fantastycznieeeeeeeeee!!!Dawno się tak nie cieszyłam z wyjazdu.Ta pogoda, miejsca, stan umysłu...Totalnie  się zatraciłam;)Nawet nie drażniły mnie ciążowe brzuchy i małe dzieci;)Bez kudłatego dziecka na totalnym luzie!

W piątek szwędaliśmy sie po fortach i szlakach.Pokazałam S. miejsca, które pamiętałam z dzieciństwa.Złapał nas deszcz ale nawet on nie zmącił mojego dobrego nastroju;)Schroniliśmy się w drewnianym domku.Padłam na pysk wieczorem.
Miejsce w którym spaliśmy niby wyglądało jak na zdjęciach ale łóżka mieli fatalne!Rano nie mogłam się złożyć do kupy!Miałam wrażenie,że spałam na desce, przykryta betonową płytą!
Śniadanie tez nie powalało.Było w formie szwedzkiego stołu.Chlebem można było rozbić komuś głowę.Oczywiście pieczywa razowego nie było.Śmiałam się,że nic się nie zmieniło chyba od czasów kiedy miałam 10 lat, bo wtedy były tam zapisy na chleb:D

W sobotę pojechaliśmy na wycieczkę po sztolniach.Byliśmy w Głuszycy i w Walimiu.Niesamowite miejsca.Na dobrą sprawę do dziś nie wiadomo w jakim celu drążono te tunele w skałach.Dołująca była świadomość,że życie ludzi tam pracujących obliczone było na 3 miesiące, trochę chleba, kawy i cukru..Więźniowie ważyli po 38 kg,pracowali po 12 godz. w okropnym chłodzie, głodni i wyczerpani.Kto nie wyrobił dniówki nie dostawał jedzenia.Wychodziło się z tych miejsc zdołowanym na maxa. Rodzice jednego z przewodników byli w obozie.Codziennie opowiada o tym wszystkim..
Myślałam o muzeum Gross Rosen w Rogoźnicy ale to byłoby już za dużo.Może innym razem..
S. oczywiście dojrzał typa w koszulce zespołu promującego hasła nazistowskie.Tylko czekałam aż zrobi tam zadymę i zapyta gościa po co właściwie tu przyjechał.Już miał z głowy zwiedzanie.Chodził nabuzowany jak bomba.Kiedyś zajmował się tropieniem  nazizmu w necie.Bardzo był w to wkręcony i widzę,że jest nadal.

W drodze powrotnej pojechaliśmy do Zagórza śląskiego na zamek Grodno,a  właściwie jego ruiny.S. dojrzał bucik, służący do tortur.But wykonany był z metalu.Wkładano go na stopę delikwenta i podgrzewano.Powiedział,że jak będę niegrzeczna to tez taki dostanę:) (jest na zdjęciu poniżej)

W nocy z soboty na niedzielę goście urządzili sobie imrezę w ośrodku.Godz. 24.00 wrzask, śmiech i coraz głośniejsze rozmowy.Śmiałam się,że ludzie jak chleją, to zaczynają mieć problemy ze słuchem;)Daliśmy im pół godz, po czym S. ubrał się i niestety musiał ich uspokoić.Poskutkowało;)Tłumaczyli się,że koleżanka ma urodziny ( no ja też miałam i co z tego ).Spoko, można się bawić ale tak, by nie przeszkadzać innym.Tam było kilka par z małymi dziećmi.
Rano oczywiście wszyscy wzrok wbity w ziemię;)

W niedzielę pochodziliśmy jeszcze po Srebrnej i pojechaliśmy na Książ.Stwierdziliśmy,że nie nadajemy się na tego typu zwiedzanie.Wkurzają nas tłumy i ludzie, którzy nie potrafią się zachować.Obeszliśmy zamek, pospacerowaliśmy po ścieżkach przyzamkowych i wróciliśmy do domu.

Pogoda była rewelacyjna!Te dywany z rzepaku, bez, kaczeńce mnóstwo kolorów i zapachów!Nie mogłam się nadziwić jaki maj jest piękny!Chłonęłam jak gąbka każdy moment.Zupełnie oderwałam się od zmartwień.Chciałam być wszędzie!Mój chłop nie mógł za mną nadążyć i błagał o litość:)Czułam się jak dziecko w sklepie z zabawkami.Wszystko mi się podobało i wszystko chciałam zobaczyć;)Nawet jak były między nami jakieś spięcia szybko rozbrajałam je śmiechem.Powiedziałam sobie,że nic mi nie zepsuje tej wycieczki!

Tęskniłam za psem i on za mną chyba też;)Wytarmosiłam go i wyprzytulałam jak wróciliśmy:)
Byłam przeszczęsliwa,że w końcu zasnę na moim superaśnym materacu:)

Co do życzeń, to z roku na rok liczba osób, które pamiętają o moich urodzinach się zmniejsza;)Nawet mój brat o nich nie pamięta, a rodziny nie mamy olbrzymiej;)Najbardziej rozwalają mnie życzenia od dziewczynki, a właściwie juz kobiety, która była w 1 klasie, kiedy zaczynałam swoją pierwszą pracę w szkole.Niewiarygodne,że Ona co roku od 12 lat wysyła mi życzenia urodzinowe, podpisując dla mojej ulubionej pani.Wzruszam się jak wariatka ale świadomość,że człowiek wniósł coś do życia młodego człowieka daje poczucie,że jednak ta praca ma sens..Ta dziewczyna dziś jest trenerką lacrosse, a była bardzo nieśmiała.W dniu moich urodzin wygrała z dziewczynami polską ligę!Jestem z niej bardzo dumna:)Pamiętam jak robiliśmy wianki z mleczu, skakałyśmy w kabla i bawiliśmy się w chowanego w parku.Cudowne czasy, fajne dzieci!;)Byłam wtedy młoda i chciałam zmieniać świat..

Dzisiaj byłam w szkole i dzieci pytały dlaczego mnie nie ma.Powiedziałam,że jestem chora.One na to:przecież człowiek tak długo nie choruje!;)Eh dzieciaki wracam do was niedługo;)
Bociany nadal sobie robią ze mnie jaja. Jeden zasuwał ostatnio nad moim blokiem,drugiego widziałam jadąc samochodem,trzeci brodził w trawie.No panowie,tak się nie robi!;)


Fotograficzny pamiętnik z wycieczki

Trochę natury






















 Bucik tortur















 Rzepakowe szaleństwo!






17 komentarzy:

  1. Pięknie!Pozytywna energia aż od Ciebie bije😍Widać że wyjazd udany.Znam bardzo dobrze Gross Rosen, to moje tereny😃Jako dziecko chodziłam tam na piechotkę,wtedy jeszcze można było wszędzie wejść, ale też nie było za wiele do oglądania.Teraz zrekonstruowali niektóre baraki.Smutno się to ogląda, ale warto.Właśnie więźniowie z Gross Rosen budowali Riese.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję,że ta energia pozostanie ze mną do transferu;)
      Takie miejsca są bardzo dołujące.To całe cierpienie wisi w powietrzu..

      Usuń
  2. Piękne zdjęcia i tyyyle pozytywnej energii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale energią buchnęło:) Oby Cię ta szarzyzna jednak nie zalała i nagromadzone pozytywne emocje zostały jak najdłużej. Piękna Polska na zdjęciach. A życzenia od byłej uczennicy wzruszające. Ja też miałam taką swoją ukochaną panią, ale po latach jednak kontakt się urwał. Niedawno spotkały się przypadkiem z moją mamą i oczywiście nie obyło się bez łez. To jest piękne w tym zawodzie. Swego czasu też uczyłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też miałam swoją ulubioną panią Zuzannę z klas początkowych:)Do dziś ją wspominam..Ja u tej dziewczynki byłam nawet na komunii tak się uparła, a nie chciałam jej zrobić przykrości.Trochę mało profesjonalne to było;)
      Wszędzie pełno kolorów i zapachów!Jest cudownie!

      Usuń
  4. A tak na marginesie,fajna koszulka😉

    OdpowiedzUsuń
  5. crazy-cat-lady23 maja 2016 23:17

    Wow, energia aż od Ciebie tryska :)
    Cieszę się, że urlop się udał, a zdjęcia rewelacyjne i te kolory! Uwielbiam pola rzepakowe i zapach bzu :)
    A boćkowi chyba trzeba kupić dobrą nawigację ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet nie wiedziałam,że rzepak pachnie;)Zawsze kojarzy mi się z olejem:D a pachnie słodko;)na pewno nie jak schabowy:D

      Usuń
  6. Piękne zdjęcia i świetnie nam znane okolice :) W większości opisanych przez Ciebie miejsc byliśmy i odżyły we mnie wszystkie związane z nimi wspomnienia, kiedy czytałam Twój wpis. Ciesze się bardzo, że Wasz wyjazd był udany :)No i ten rzepak !

    A z okazji urodzin - wszystkiego najlepszego ! Ja obchodzę jutro, sporo majowych dziewczyn w zaprzyjaźnionej blogosferze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystkiego najlepszego. Może te bociany szykują się z prezentem z ostatniego crio. Mają przynieść dwójkę, to trenują. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję:)No kurde mam nadzieję bo już mnie zaczyna to wkurzać;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne zdjęcia :) Haha, a ten bucik, cóż, chciałabym też taki dla męża :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz;)
Na każdy postaram się odpowiedzieć.Zapraszam do kontaktu!
aranha2205@gmail.com
Pozdrawiam!Skrzydło Motyla.