czwartek, 31 marca 2016

Genotyp homozygotyczny C/C wariantu C677T. Wariant heterozygotyczny A1298C genu MTHFR.




Przy pierwszym podejściu zrobiliśmy wszystkie badania genetyczne, łącznie z kariotypami.
Niby wszystkie wyniki były dobre ale u mnie wyszła mutacja w genie MTHFR. Stwierdzono wariant heterozygotyczny A1298C. Jakoś wtedy się w to nie wgłębiałam, bo usłyszałam od lekarza,że to nic poważnego i mam tylko brać lepiej przyswajalny kwas foliowy.Teraz trochę zaczęłam grzebać bo często słyszę,że przy tej mutacji dziewczyny biorą leki na rozrzedzenie krwi.Miałam ostatnio o to zapytać, ale gdzieś mi umknęło.Przy tej mutacji istnieje ryzyko zakrzepicy, więc tak kolorowo nie jest.Nie chcę wchodzić w kompetencje lekarza, ale mam nadzieję,że to nie jest jakieś niedopatrzenie lub zbagatelizowanie tematu.Człowiek ciągle się uczy i ma coraz mniej zaufania do lekarzy.
Może to moje ostatnie poronienie miało z tym jakiś związek?Jutro może delikatnie o to zapytam, a jak lekarz znowu to zbagatelizuje, pogadam z lekarzem po pick upie lub transferze, bo pewnie zabiegi będą wykonywali inni lekarze.
Znalazłam tez stare wyniki.Okazuje się,że miałam robiony nawet poziom dhea, który był na poziomie 282.Norma jest od 60 do 337, więc nie ma potrzeby suplementacji.
Lekarz krzywił się ostatnio na moje amh. Wydaje mi się,że na moją prawie 40tkę, poziom nie jest taki najgorszy.
Jeszcze parę pytań sobie na jutro przygotuję.Zapytam o tą dodatkową wizytę.
Chciałabym się już pozbyć tego balastu;/ Kwoka wysiaduje jaja:)

środa, 30 marca 2016

Oszukać przeznaczenie...


Byłam dzisiaj w  pracy.Musiałam załatwić kilka spraw.Oczywiście wszystkie baby mnie napadły!Jak, co, kiedy?!Musiałam opowiadać każdej z osobna.Odkładałam tą wizytę do ostatniej chwili, bo odwykłam już od tego hałasu i każde przestąpienie progu szkoły wywołuje u mnie ból brzucha.Dzieci mnie jeszcze poznają:)więc nie jest tak źle.
W drodze powrotnej byłam świadkiem koszmarnego wypadku samochodowego!W kobietę jadącą przede mną przywalił mercedes, w którego wjechał z dużą prędkością suv. Mercedesa obróciło i uderzył w bok samochodu przede mną.Nikomu nic poważnego się nie stało ale widok był okropny!Słyszałam tylko huk i gniecioną blachę.Auta totalnie rozbite!Siedziałam w aucie i nie mogłam się ruszyć.Auto tej kobiety było dosłownie 15 metrów przed moim.To mogłam być ja!
I chyba nie wyszłabym bez szwanku bo ona jechała także suvem, więc była nieco wyżej.Ciary mi przeszły po plecach!Byłam przerażona!

Jajniki pracują pełną parą!Czuję je bardzo.Przy każdym ruchu czuję kłucie.Woda mi już uszami wychodzi.Czuję się jak balon!W piątek wizyta.Ciekawe ile jest pęcherzyków i jak to wszystko wygląda..

wtorek, 29 marca 2016

Piąty dzień stymulacji




Czas zasuwa nieubłaganie.Dzisiaj już piąty dzień stymulacji.Czuję,że jajniki pracują pełną parą!No malutkie, liczę na was;)Może te pierwsze, duże dawki przyniosą jakieś efekty.Nie musi być dużo, ważne żeby były dojrzałe i dobrej jakości.
Czuję się jak faszerowana gęś;)Jem wszystko co ma pomóc i piję kosmiczne ilości wody, herbat ziołowych i mleka.Ryba i jajka na zmianę;)Żłopię inofem, chociaż lekarz powiedział,że to raczej dla osób z problemem POCOS. Moja przyszła, niedoszła teściowa przysłała nam 4 kg paczkę z ciastem.Nie tknęłam nic!mój facet nakładał sobie fury na talerz, a ja patrzyłam.Przynajmniej więcej nie przytyję;)
Tak sobie ostatnio myślałam,że ja tą aktywację oocytów powinnam mieć zastosowaną już przy drugim transferze, po porażce z pierwszego podejścia.Mam żal do mojej lekarki,że nie zaproponowała mi tego zabiegu.Pewnie gdybym nie trafiła na tego lekarza, też by mi nie zrobili.
Czytałam,że to jest zabieg, który wykonuje się przy niepowodzeniach z zapłodnieniem.
Jak człowiek nie przekopie internetu, nie popyta, nie znajdzie na własną rękę, to nikt go nie uświadomi.Ja pierwszy raz o tym słyszę!Słyszałam o nacięciach otoczek, embryo glue, ale o aktywacji nie.To jakieś zrządzenie losu,że na niego trafiłam.Jakiś anioł postawił go na mojej drodze;)
Choć wiem,że te wszystkie zabiegi nie gwarantują sukcesu, zaczynam powoli wierzyć.
W piątek kończymy menopur i pewnie dołoży nam 600j.Mam takie zapasy luteiny,że chyba wystarczy mi na cały cykl.Zostało mi trochę leków.M. in. unidox i relanium.
Ostatnie wyniki estradiolu <5, progesteron 0.48.Identyczne miałam w dwóch podejściach;)
Nie do wiary,że za tydzień już pick up!

Byliśmy wczoraj na obiedzie i w kinie.Wybraliśmy El Clan. Puste kino, choć spodziewałam się tłumów.Byliśmy tylko my i jeszcze jedna para!Film bardzo dobry.Argentyna, przemiany polityczne,porywanie dla okupu.Tylko,że porywaczem nie jest jakiś gangster, tylko przykładny mąż i ojciec, który nie znosi sprzeciwu i zmusza bliskich do udziału w tym szaleństwie!Polecam!!!Jeden z lepszych filmów, które widziałam!

Weekend był przepiękny!Odstawiliśmy mamę na dworzec i pojechaliśmy na Pergolę.Wygrzewałam mordkę w słońcu i łapałam wit.d:)Robi się zielono, ptaki śpiewają, bociany wracają, jajka rosną:)

piątek, 25 marca 2016

Walka rozpoczęta!Pierwsza runda!

Zaczynam!


Mieliśmy dziś wizytę w klinice.Od wczoraj chodziłam jakaś niespokojna, robiłam listę pytań.Nie mogłam w nocy spać.Galopada myśli...O co zapytać, szykowałam argumenty, mieliłam w głowie...
Pojechaliśmy rano na badania, a potem czekaliśmy dwie godziny na wizytę.

Zaczepiła nas koordynatorka, mówiąc,że prawdopodobnie dostaniemy zwrot pieniędzy za badania.Czyli jednak się da, a badania są finansowane z programu.

Lekarz okazał się bardzo sympatyczny, rzeczowy i kontaktowy.Wygłosiłam swoje przygotowywane od kilku dni przemówienie hehehe:)Wszystkie moje prośby zostały spełnione, a nawet powiem więcej dostałam bonus!Ah zostało już wpisane wcześniej przez moją lekarkę, więc jedno było z głowy.Super glu jakoś udało mi się wynegocjować, a ponad to lekarz zaproponował aktywację oocytów ze względu na brak zapłodnień w pierwszym podejściu.Oczywiście zasypałam go gradem pytań.Z wiesiołka się śmiał, chociaż nawet go o to nie pytałam;)Zapytałam o dietę, leki, refundację.
Co do diety niczego odkrywczego się nie dowiedziałam.Co do menopuru, jest to lek stosowany przez klinikę.Usłyszałam,że każda stosuje swoje leki do stymulacji, a nasza stosuje akurat ten.To mnie przekonuje, bo faktycznie słyszałam,że każda klinika ma swoje leki i już nie będę się czepiała i drążyła.Do do leków po stymulacji.Kwestia luteiny i lutinusa. Nigdy nie pytałam o różnicę w działaniu tych leków, natomiast wybierałam luteinę ze względu na cenę.Jedyny argument jaki kiedyś usłyszałam to ten,że luteina uczula.Dziś dowiedziałam się,że lutinus wchłania się lepiej.Podobno na podstawie prowadzonych badań poziomu progesteronu u pacjentek, ten lek przynosi lepszy efekt.
W końcu usłyszałam konkretne odpowiedzi na moje pytania.Nikt mnie nie zbywał i nie udowadniał,że wie lepiej bo jest lekarzem.

Uspokoiłam się gdy usłyszałam,że lekarz proponuje mi takie same dawki jak moja lekarka, nie wiedząc wcześniej o jej zaleceniach:)Lekarz powiedział,że lepiej przywalić większą dawkę na początek, bo to przesądza o ilości, natomiast później pęcherzyki już tylko dojrzewają.
Pytałam tez o dodatkową wizytę przed punkcją.Podobno da się zrobić ale muszę pogadać z moją lekarką, bo niestety nie mogę się do niego przenieść.W terminie mojej kolejnej wizyty będzie w Gdańsku.No trudno.Ważne,że dopięłam swego.Czuję,że dałam z siebie wszystko i jeśli nawet się nie uda, ja stanęłam na wysokości zadania.

Lekarz powiedział,żebym nie liczyła na jakieś kosmiczne ilości jajek bo prawdopodobnie przy moim ahm będzie ich tyle co ostatnio.Czułam,że chce mi zlecić dodatkowe badanie amh, bo tamte robiłam pół roku temu ale co to zmieni.Jak spadło, to nic na to nie poradzimy.

Generalnie jestem zadowolona.Byłam nastawiona na walkę i zadymę, a było bardzo miło:)
Od rana wydzwaniałam po aptekach żeby zamówić leki bo w mojej aptece o menopurze nikt nie słyszał!Zawsze kupowaliśmy leki pod kliniką ale dziś ze względu na całodzienne jeżdżenie chciałam kupić je bliżej domu.Udało się zamówić na popołudnie. Przyjęłam pierwszą 300j.dawkę menopuru. Jutro też 300 i przez 5 dni po 225j.Wcześniej liczyłam jakoś 225j. przez 6 dni i dlatego bałam się,że będzie problem z dobraniem jednostek.Udało się jednak kupić tyle,że za wiele nam nie zostanie.Wydaliśmy 500zł.Nie ma tragedii;)

Wyczailiśmy fajny sklep z żywnością wegańska.Zostawiliśmy w nim kupę kasy:D Wszystko było smakowite;)Dokupiłam sobie spirulinę w fajnej cenie.Będziemy tam wracać na pewno!

Przyjechała mama.Jest miło:)Widzę,że czuje się u mnie dobrze i swobodnie.Przywiozła torbę jedzenia, nawet wegetariańskiego:)Mój chłop dostał łazanki, które uwielbia.
Dobrze,że politycznie wszyscy po lewej stronie, nie będzie zapalczywych dyskusji;)

Więc zaczynam i mam nadzieję kończę..Bardzo chciałabym żeby się udało..Uda się , musi!
Zejdę z ringu wygrana?Zobaczymy!

Eye Of The Tiger


czwartek, 24 marca 2016

Plotki,rękodzieło i wiosenne kwiaty:)


Właśnie wyszły koleżanki z pracy.Nie ma jak przyjmować gości o 9.00 rano;) 
W końcu jakiś człowiek!;) Cieszę się,że przyszły bo chyba mi tego brakowało, jakiegoś okna na świat.Zawsze jak odwiedzam miejsce pracy, to ciężko  porozmawiać z każdą z osobna.W końcu się udało, chociaż miałyśmy spotkać się już dawno temu.Przez ostatnich klika miesięcy jakoś nie byłam entuzjastycznie nastawiona na spotkań z ludźmi.Umówiłyśmy się na przyszły tydzień na pogaduchy przy czerwonym winie, bo tylko tyle na razie mogę;)

Mój facet przy okazji odwiedzin w zakładzie fotograficznym odwiedził Środowiskowy Dom Samopomocy dla osób doświadczający choroby psychicznej.Nie żeby był chory;)ale czekał na zdjęcia i wszedł skuszony wyrobami artystycznymi.Jako,że oboje mamy słabość do seniorów pogawędził sobie z nimi.Trafił na kiermasz rękodzieła.Nakupił toreb na zakupy i ozdób świątecznych (choć świąt nie obchodzimy).Kupił mi też kolorowanki dla zestresowanych.Widziałam już podobne w empiku, ale te są szczególe, bo pieniądze z ich sprzedaży wspierają działalność na rzecz osób dotkniętych chorobą psychiczną.Rozwalił mnie tymi zakupami.W takich chwilach widzę jakiego człowieka mam przy sobie;)Częściej myśli o mnie i innych niż o sobie.
Jedną torbę sobie zostawię, resztę rozdam.Oczywiście wybrałam tą ześwirowaną z żółtym dziwolągiem:)


Zachciało mi się kwiatów.Pojechałam do sklepu ogrodniczego i przepadłam!Mnóstwo pięknych, wiosennych kwiatów!Zdecydowałam się na krokusy, tulipana, żonkile i bratki:)
Od razu lepiej!Czuć wiosną!

Mam fiolet na brzuchu po wczorajszym zastrzyku;)Cóż lubię kolory hahaha;)

środa, 23 marca 2016

To nie fair!

Jestem wkurzona!Miałam się już nie wkręcać w czyjeś historie ale szlag mnie trafia!
Zagotowała mnie historia koleżanki z forum, której przez niekompetencje,brak rzetelnej informacji oraz informacje sprzeczne nie zrobili dodatkowych zabiegów tj.ah, embryo glue. Dziewczyna miała kilka nieudanych zabiegów, słabe zarodki, więc wskazanie było, ale nikt nie udzielił jej pomocy.
Kilka dni wcześniej napisałam w tej sprawie do MZ.Jako,że odpowiedzi nie było zadzwoniłam dziś do nich.Dyrektor departamentu miała już przygotowaną odpowiedź, więc od razu mi ją wysłała.Korzystając z okazji zapytałam ją o kilka spraw, między innymi o ilość wizyt kontroli stymulacji.Okazuje się,że nie ma jakiejś sztywnej ilości wizyt i to lekarz decyduje ile wizyt ma się odbyć.Powiedziałam jej o mojej historii i poradziła,żeby poprosić lekarza o częstsze wizyty. Jassne!
Kwestia recept.Raz dostaję refundowane, a raz nie.Odpowiedź była taka,że prawdopodobnie klinika nie ma podpisanej umowy z NFZ.Tą kwestię wyjaśnię z lekarzem.

Jeśli chodzi o dodatkowe zabiegi, to oczywiście lekarz tu jest wyrocznią i według niego musi być takie wskazanie do zabiegu.Jakiś totalny chaos informacyjny!!!!

Z pisma,które mi wysłali wynika,że jeśli lekarz nie będzie widział potrzeby wykonania dodatkowego zabiegu, pacjent musi dopłacić do zabiegu.Z innych, wcześniejszych informacji wynikało,że w ramach procedury nie można do niczego dopłacać.Oszaleć można!

Jestem wkurzona,że zmniejszają nasze szanse na ciążę, mogąc je zwiększyć!Jak się nie zapytasz, to Ci nikt, niczego nie powie, nie doradzi!Osoby, które podchodzą po raz pierwszy pewnie nie wiedzą połowy tego, co weteranki.

Pani powiedziała,że najwięcej skarg jest na moją klinikę.Heh, nic dziwnego!Taśma pracuje!Ale zaraz się skończy i ciekawe kto do nich wróci?!

Startując do konkursu kliniki musiały zdobyć jak największą liczbę punktów, m. in. za dodatkowe zabiegi jak ah, embryo glue. Naobiecywały gruszek na wierzbie!!A teraz trzeba to wydzierać pazurami!

Też mam wrażenie,że MZ trochę zbyt pobłażliwie traktuje wszystkie informacje o nieprawidłowościach w klinice.Jest mnóstwo telefonów, skarg ale jakoś nikt nic z tym nie robi i nie wyciąga wniosków!


Razem, a jakby osobno...




Powtórka z rozrywki...Znowu zaczynamy żyć koło siebie.Jak tylko zaczyna się to całe szaleństwo, ja uciekam, zamykam się w sobie ze swoimi lękami, unikam kontaktu, On się denerwuje, chce rozmawiać, pyta co się dzieje.Nie wiem co się dzieje..Jestem jednym wielkim strachem, który powoli zaczyna mnie deptać i przygniatać.Wiem,że zrobiłam już wszystko co mogłam i reszta ode mnie nie zależy.Nie znoszę bezsilności i braku kontroli, braku wpływu na pewne sprawy.
Wiem,że mam przy sobie wspaniałego faceta ale czasem i On mnie nie rozumie, nie potrafi zrozumieć moich lęków.Powtarza,że zamartwianie nic mi nie da.Wiem o tym i sama często to powtarzam, a jednak...Świadomość,że to ostatnia szansa trochę mnie przerasta.
Boję się,że znowu zaczniemy się kłócić.Ja będę nafaszerowana hormonami jak gęś, a On biedy będzie musiał znosić moje jazdy.Ten ostatni raz musimy to przetrwać.
Chciałabym chyba odciąć się od ciągłego czytania historii innych, którym się udało lub nie udało.Albo zaczyna wyłazić zazdrość, którą staram się deptać, bo nie chcę jej czuć, albo smutek, że ktoś po raz kolejny przeżywa rozpacz.Nie mam siły dźwigać  uczuć innych osób, bo moje plecy i tak są już obolałe.

Głowa mi pęka od leków. Robiąc dzisiaj zastrzyk trafiłam chyba na naczynko, bo krew się polała.Pewnie będzie siniak.

Mam ostatnie dwa dni na ruch.Nie wiem jak znowu zniosę to chuchanie na siebie.Brak ruchu mnie wykańcza.Tęsknię za rowerem!Chciałabym poczuć wiaterek we włosach;)Na razie mogę zapomnieć.Rower ciężki, remont dróg na mojej dzielnicy, a zaraz stymulacja.

Policzyłam,że za leki zapłacimy ok.800zł. Menopur jest w dawkach 1200 lub 600.Moje dawki nijak się do nich mają.Albo kupimy dwie 1200 i nam zostanie, albo 3x600 i nam zabraknie.
Pogadamy z lekarzem jak rozwiązać ten problem.Może dołoży inny lek.

Odblokowali mi wczoraj konto!Wszystkie środki się zgadzają.Teraz tylko odzyskać to, co komornik wysłał wierzycielowi;)Zbliżam się do końca tego koszmaru!

wtorek, 22 marca 2016

Ciekawość, zbrojenie się i skutki uboczne gonapeptylu!




Wczoraj położyłam się z koszmarnym bólem głowy.Zastanawiałam się o co chodzi bo głowa boli mnie bardzo rzadko.Już wiem,że to gonapeptyl!Przypomniałam sobie jak przy ostatniej stymulacji łeb mi pękał.

Dostałam miesiączkę.Bałam się,że może być z tym problem, bo praktycznie przez cały okres brania tabletek miałam plamienie.

Jestem bardzo ciekawa przyszłej wizyty i nowego lekarza.Może on będzie miał jakieś świeże spojrzenie na sprawę.Muszę się dobrze przygotować do tej wizyty i zapytać o wszystko.Sterroryzowałam już mojego chłopa,że ma pytać, znać przepisy i walczyć o naszą ostatnią szansę.On ostatnio dużo pracuje i mam wrażenie,że nie bardzo skupia się nad tym co do niego mówię.Wtedy muszę użyć środków przymusu bezpośredniego i jakiś skutek jest;)

Zbroję się jak na wojnę.Muszę zrobić wszystko żeby się udało.Będę walczyć!Chcę mieć poczucie,że ja i lekarze robią wszystko żeby mi pomóc.

Jestem twarda, choć mam chwilę słabości i wtedy najchętniej rzuciłabym się na filiżankę aromatycznej kawy.Nie jem słodyczy, nie słodzę, nie piję coca coli.Staram się jak mogę;):):
Znalazłam fajny tekst dotyczący wpływu cukru na jakość komórek jajowych:

Odkąd kupiłam dzbanek filtrujący wodę, piję jej ogromne ilości.Woda jest smaczna i przejrzysta.Nie czuć już chloru, nie pozostawia osadu.Że też wcześniej na to nie wpadłam!Kupiłam 4 filtry, które wystarczą nam na 4 miesiące.Koniec z targaniem wody ze sklepu:)

Moja mama przyjeżdża do nas w piątek.Będziemy mieli cały dzień na wariackich papierach.W klinice muszę być do 11, na 14.00 wizyta, potem jedziemy po mamę ok 16.00.Nie wiem czy też nie odwiedzę szkoły przed 11.00 bo muszę coś załatwić.
Znając moją dziką mamuśkę zawinie się szybciej niż przyjechała.Nie lubi się gościć, w sumie tak samo jak my;)Mam nadzieję,że będzie grzeczna:)

Cholera konto nadal mam zablokowane.Czekam do jutra i dzwonię do banku.1,5 tygodnia list do nich idzie?!To są jakieś jaja!Może poproszę tą parówę z kancelarii komorniczej o wysłanie faksu do banku, bo inaczej się nie doczekam!

Ostatnio chodzi za mną ten kawałek...Uwielbiam j.hiszpański eh..nóżka sama chodzi;)


I jeszcze Bednarek, który też jest gotowy do walki!;)



poniedziałek, 21 marca 2016

Stanowisko kliniki w sprawie finansowania badań infekcyjnych

W piątek dostaliśmy telefon z kliniki.Koordynatorka poinformowała nas,że kliniki nie finansują badań ale równocześnie poradziła wystosowanie pisma do zarządu w celu zwrotu kosztów badań.
Coś mi tu nie gra!Skoro nie ma finansowania, to dlaczego chcą zwracać pieniądze?Żałosne kłamstwa.Mam co najmniej 3 dokumenty potwierdzające to,że badania są nieodpłatne!Postaram się doprowadzić sprawę do końca ale nie wiem czy się nie spalę w blokach.
Znalazłam w programie rozpiskę z kosztem poszczególnych etapów leczenia.
W punkcie V programu mamy:
Kosztorys:

  • Koszt pojedynczego cyklu 7 510 zł
  • Porady lekarskie : liczba - 6
  • Badanie usg w celu oceny stymulacji: liczba - 6!!
  • Badanie estradiolu i progesteronu w celu oceny endokrynnej funkcji rozwijających się pęcherzyków Graffa : liczba - 6!
  • badania w kierunku chorób zakaźnych : 10! - koszt 300zł
To bardzo ciekawe, bo w mojej klinice są dwie wizyty przed punkcją i dwa badania poziomu hormonów.Kolejny dowód na to,że kliniki dowolnie przesuwają sobie środki i nie stosują się do zaleceń programu!
W piątek mam wizytę u nowego lekarza.Zamierzam zabrać całą papierologię, sporządzić listę pytań i nie wyjdę, dopóki nie uzyskam odpowiedzi.Na przykład, dlaczego tylko dwa razy przed punkcją kontrolują wielkość i rozwój pęcherzyków?Nie chciałabym znowu sytuacji, gdzie dowiaduję się,że mam jeden pęcherzyk pięć dni przed punkcją i z tą świadomością podchodzę do punkcji.Totalna załamka.Super było ich w końcu 6, ale mogłam się o tym dowiedzieć dużo wcześniej i się tak nie stresować!
Jeszcze się porządnie nie zaczęła, a ja już jestem zmęczona...

sobota, 19 marca 2016

A co jeśli się nie uda?!


Plan C




Jeszcze tydzień i zacznie się na dobre.Staram się wykorzystać ten czas jak najlepiej, bo nie wiem jak zniosę stymulację.Wczoraj wzięłam ostatnią tabletkę antykoncepcyjną.Mam wziąć jeszcze trzy zastrzyki gonapeptylu do piątku.Zaczynam się stresować...

Próbuję sobie zmontować jakiś plan C, bo planem B był urlop.Miałam wtedy taką furtkę, która na tamten czas była moim planem awaryjnym.Więc co będzie jak się nie uda?
Tym razem furtek nie ma.Będę musiała wrócić do pracy i ładnie się uśmiechać.Jeśli się uda uzyskać dofinansowanie, pójdę na kolejne studia.Zawsze wszystko odkładałam,  no bo przecież zaraz będę w ciąży!Wiem,że mogę nie być, a życie nie będzie czekało wraz ze mną.
Powoli układam sobie wszystko w głowie.Nie chcę później wpaść w czarną rozpacz, chociaż ułożenie planu mi tego nie gwarantuje.Jest we mnie jakieś taki przekonanie,że nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko co nas spotyka ma jakiś sens.Może dzieci nie są moim powołaniem?
Może ktoś napisał dla mnie inną historię?Dużo we mnie ostatnio pytań i refleksji...

Gdy zaczęły się telefony, było we mnie dużo entuzjazmu,nadziei i wiary w to,że to podejście będzie szczęśliwe.Im bliżej,tym coraz więcej we mnie poczucia anonimowości, traktowania przedmiotowego. Wystymuluj, pobierz, włóż, czekaj, włóż, czekaj, włóż, czekaj...Moje ciało znowu będzie którymś tam w kolejce, odhaczone na liście.Brak mi w tym wszystkim empatii, pochylenia się nad każdym indywidualnym przypadkiem, dodania otuchy i nadziei.

Większość z nas jest z tym wszystkim sama.Jedynym naszym powiernikiem jest często blog, forum.Mielimy codziennie te wszystkie emocje, te tajemnice, którymi boimy się dzielić, bo wezmą nas za wariatkę.,,Wymyśliła sobie dziecko z próbówki, zamiast się wyluzować".
,,Pewnie jej stary strzela ślepakami".Jak ciężko zrozumieć niepłodność osobom postronnym, którzy problem oglądają jedynie w TV.Ludzie często nawet nie starają się zrozumieć.Wiedzą swoje i koniec.Uważają,że in vitro to moda, wymysł,zbrodnia.Nie mają pojęcia ile jesteśmy w stanie znieść i jaką drogę przeszłyśmy by znaleźć się w TYM miejscu.

Jako,że nie potrafię kłamać i ukrywać, moje wyjście z szafy nastąpiło w miarę szybko.Ulżyło mi.Poczułam się lżejsza i wolna.Ileż można odpowiadać pokrętnie na setki pytań.Czuję się bezpieczna.Nie spotkałam się do tej pory z negatywnymi reakcjami, ale myślę,że na takie jestem gotowa.Mam na to mówiąc kolokwialnie wy...bane!Nie wiem czy ludzie są życzliwi, a za plecami obrabiają mi doopę, mam to gdzieś.Nie czuję się napiętnowana z przyklejoną do czoła naklejką Loser. Mam w pracy koleżankę, która ma dwójkę dzieci z in vitro.Urodziła je dopiero w wieku 45 lub 47 lat. Ona prowadziła mnie tą drogą.Była dla mnie wsparciem i zawsze mocno kibicuje.Miała farta bo na trzy zarodki, ma dwójkę dzieci:)Powiedziała tym, którym chciała, a i tak wszyscy wiedzą.

Nie chcę tego ukrywać bo za dużo mnie to kosztuje.Wszystkie emocje wciskane jak brudne pranie w koszu.Chce o tym mówić.Energii potrzeba mi na inne, przyjemniejsze rzeczy....


Oczywiście ten post miał być zupełnie o czym innym, eh..

czwartek, 17 marca 2016

Broken Wings..



Na spacerze z psem mijała nas matka z dwójką dzieci.Jedno mniejsze siedziało w wózku, drugie, dziewczynkę prowadziła za rękę.Tłumaczyła jej jak sika pies, a jak suczka.Uśmiechnęłam się chociaż mnie ukuło.Dlaczego to nie ja?Kto zadecydował za mnie,że nie będę matką?Wyciągnęłam nie ten los ze słoika, losując jak ułoży się moje życie?Może to prztyczek za to,że za długo zwlekałam?

Nigdy specjalnie nie paliłam się do roli matki.Nie widziałam się podcierającej zakichany, dziecięcy nos, zmieniającej pieluchy, wstawiającej w nocy.Obserwowałam matki i dziwiłam się,że im się to podoba.Mnie się nie podobało, nie pociągała mnie wizja ufajdanej po pas przecierami ze słoiczka, z podkrążonymi ze zmęczenia oczami,ćwierkającej w piaskownicy

Chyba powoli dociera do mnie,że nie będzie dzieci w moim życiu, przynajmniej nie moich.Czas chyba powoli oswajać się z tą myślą.Niby gdzieś tam na dnie jest wiara w powodzenie tego podejścia, ale niepowodzenia innych w tym temacie podcinają mi skrzydła i zabierają nadzieję...

Broken Wings....


środa, 16 marca 2016

Chce się żyć!




Taka Ja:)

Jakaś nowa energia we mnie wstąpiła...Czuję,że zbliża się wielkimi krokami.Dzisiaj obudziłam mnie słonecznym dniem:)Jeszcze kilka dni i będzie w końcu - wiosna:)
Jakiś power mam od rana.Zmobilizowana słonecznymi promieniami umyłam okna, choć nie znoszę tego robić!Wstyd się przyznać ale nie pamiętam kiedy ostatni raz je myłam;/
Wczoraj był eksperymentalny wypiek jarmużu.Czipsy wyszły genialne!Dodałam chili i sezamu:)Wrąbałam w 5 minut:)

W ogóle nie chce mi się spać po południu, gdzie do niedawna to był żelazny punkt dnia:)Pól godziny dla słoniny po obiedzie.Teraz oczy jak 5 złotych i o spaniu mowy nie ma!Może to efekt rozplanowania całego dnia. Ustaliłam sobie pory posiłków,spacerów z psem i pozostałych zajęć.Nawet pies o 15.00 zaczyna się już kręcić, bo ostatnio o tej godzinie zaczęłam z nim spacery:)Organizm też zaczął się domagać paszy o określonych godzinach.

Zamówiłam sobie dzbanek do filtrowania Dafi, wyczajony na blogu Ekocentryczka. Wcześniej słyszałam już o tym dzbanku ale jakoś o tym zapomniałam. Ostatnio doję spore ilości wody i przestało mi się podobać ciągłe latanie po nią do sklepu.Poza tym będzie ekologicznie, bo wyrzucam ogromne ilości plastiku!Mam nadzieję,że do piątku będzie:)Od razu zamówiłam z filtrami.Jeden starcza na miesiąc.Tanio, ekologicznie i zdrowo!


Zadzwoniła dziś przyjaciółka z Włoch.Wymieniamy się przepisami, bo Ona też nie wcina mięsa.Jej dzieciaki tez nie jedzą i zdrowe byczki:)Podała mi pomysł na sushi wegetariańskie z warzyw.Dziś wyczaiłam zastaw do sushi w Biedronce i chyba się nauczę:)

Dzwoniłam do banku.Na razie pismo do nich nie dotarło.Pan mnie zapewnił,że jak tylko przyjdzie, w ten sam dzień ściągają blokadę.

Zastanawiam się nad wizytą u fryzjerki, bo potem to chyba nie jest wskazane.Tak, to poszłabym dopiero pod koniec kwietnia, a może w ogóle bym nie mogła pójść.W ewentualnej ciąży, to chyba tylko farbowanie farbą bez amoniaku mi zostaje.Ostatnio byłam w styczniu, więc niebawem mogę już wyglądać jak małpa!

Ten pies mnie rozwalił..:)
Pies!

wtorek, 15 marca 2016

Nareszcie wolna!

Pozdrowienia od komornika!


Przed chwilą listonosz przyniósł mi polecony od komornika.Faktycznie wysłał to pismo 29.02.16r.
Bardzo ciekawie działa w takim razie poczta, skoro list idzie dwa tygodnie!
Postępowanie zostało umorzone, a kosztami obciążyli wierzyciela!Niestety przelali już moje wcześniej zajęte środki na konto wierzyciela i teraz z nim muszę dalej załatwiać sprawę.Jeszcze dziś siadam i piszę słodki list;)
Czuję się lżejsza o jakieś 20 kg!Jedna sprawa się zakończyła pomyślnie!Tyle nerwów i płaczu mnie kosztowała!W życiu bym nie pomyślała,że taka sytuacja będzie moim udziałem.Zupełnie nieświadomie stałam się ofiarą oszustów.Oglądając ostatnio wiadomości i czytając gazety, widzę, że niestety takie sytuacje zdarzają się bardzo często, a działanie komorników to istne szaleństwo i brak zasad!Muszę się jeszcze zastanowić jak rozegrać sprawę ze skargą, ale to już na luźnej gumie..

Ciśniemy klinikę w sprawie odpowiedzi ale milczy jak zaklęta.Mój S. już dostaje świra.Wiem,że On im nie odpuści.Zasady są dla niego świętością i jak ktoś gra nie fair jest bardzo niegrzeczny.
Dzwoniła do mnie koleżanka z informacją,że lekarz nie chciał jej zrobić cytologii, bo jest ona ważna 3 lata.W końcu jakoś go wyprosiła.Istny cyrk, a my skaczemy jak małpy.Nie dość,że ta procedura to istne szaleństwo i rollercoaster uczuciowy, to jeszcze fundują nam na każdym kroku dodatkowe emocje.
Życzę nam wszystkim powodzenia i rychłego wyniku pozytywnej bety!

poniedziałek, 14 marca 2016

Plan naprawczy



Nie wiem czy to normalne, bo już nie pamiętam jak było poprzednio ale krwawię już ponad tydzień.Nie jest to mocne krwawienie ale zaczynam się niepokoić.Mało tego czuję,że nadal mam jakieś bakterie.Chyba te dwie tabletki nie wyleczyły infekcji.Pewnie będę musiała powtórzyć biocenozę.

Tak się zaczęłam zastanawiać, czy zabiegi akupunktury przyniosą jakiś efekt, bo pierwotnie liczyłam na stymulację w styczniu i tak też zaplanowałyśmy zabiegi.Efekt ma się utrzymywać od 4 -6 miesięcy.Zabiegi skończyłam w grudniu, więc może jakieś kłute jajo zostanie;)
Napisałam maila do mojej Pani Igiełki,żeby rozwiała moje wątpliwości.Odpisała natychmiast.Nie odniosła się do moich pytań ale zaprasza mnie na zabieg przed transferem. Niestety w tym czasie wyjeżdża, więc ktoś zrobi zabieg w zastępstwie.Pójdę do pana Paj hi wo, tego który robił mi ostatni przedtransferowy zabieg.

Wprowadziłam plan naprawczy.Zmodyfikowałam dietę.Teraz opiera się ona na warzywach, owocach, nasionach, kaszach i rybach.Ograniczyłam gluten.Kilka razy w tygodniu jem łososia i kaszę jaglaną.Na śniadanie zamiast płatków owsianych, po których miałam rewolucje jelitowe, jem owoce z orzechami i jogurtem.Jem więcej jajek.Jako,że mój chłop jest wegetarianinem nie jemy w domu mięsa.Ja jedynie wcinam mięso ryb, które też mam zamiar w końcu porzucić. Kontynuuję wariacje koktajlowe;)Nie czuję się już śpiąca i zmęczona.Czuję się o wiele lepiej, mam więcej energii, którą wykorzystuję w czasie ćwiczeń.Widzę już efekty treningów.Waga może nie spada, ale mięśnie ładnie się zarysowują.Niedoceniane przeze mnie wcześniej ekspandery wiodą prym.Są genialne!Kiedyś kupiłam je w Lidlu i rzuciłam gdzieś w kąt.Są to trzy gumy o różnej długości.Idealnie sprawdzają się w kształtowaniu mięśni ramion, klatki piersiowej i nóg.
Staram się ćwiczyć codziennie, ewentualnie robię dzień przerwy jak przegnę i czuję zmęczenie mięśni.Nadal biegamy z kudłatym:)



Mam nadzieję,że dieta nie tylko wpłynie na samopoczucie ale na jakość i produkcję jajek:)
Ja, która kuchnię omijała wielkim łukiem, spędzam w niej coraz więcej czasu.Wczoraj próbowałam zrobić czipsy jabłkowe.Niestety się schajcowały hehe:)Dziewczynka w przepisie podała jakiś czas z kosmosu!Miały być w piekarniku godzinę, a po 15 minutach były czarne:)Za drugim razem na pewno się uda, a na razie jem kupne:)
W planach mam czipsy buraczane, marchewkowe i jarmużowe:)
Kupiłam na gwiazdkę mojemu kucharzowi Jadłonomię, bo o niej marzył.Teraz biedny nie ma czasu gotować.Ostatnio ją przejrzałam.Genialne przepisy.Może ja się za to wezmę?Chociaż znając mój słomiany zapał....;)

Klinika nadal milczy.Obrady nadal trwają!
Grzecznie robię sobie zastrzyki.Żadnych siniaków, wszystko idealnie:)!
Polecane filmy:Idealne matki, Slow West,Labirynt kłamstw

niedziela, 13 marca 2016

Ulotne chwile łapię jak fotka..


Dzisiaj malując paznokcie zaczęłam się zastanawiać nad tym co mnie uszczęśliwia.Co sprawia,że przez chwilę czuję błogość, spokój i harmonię:)Nigdy nie mamy dosyć, ciągle za czymś gonimy, czegoś pragniemy, chciałybyśmy być wszędzie tylko nie tu.Nie doceniamy tego co mamy.Kobiety bezdzietne pragną dziecka, sadząc,że tylko ono da im szczęście, kobiety dzieciate, chciałyby często walnąć drzwiami i zniknąć na jakiś czas.Ciągle coś nas uwiera, coś jest nie tak, pewnie gdzie indziej ludzie mają lepiej, są bardziej szczęśliwi.Wyjeżdżamy z nadzieją na ucieczkę od problemów.Okazuje się natomiast,że one jak smród ciągną się za nami.

Dopiero na urlopie trochę zwolniłam.Zaczęłam dostrzegać to, czego w tym pędzie nie widziałam.Człowiek nie może być szczęśliwy na okrągło, ale są chwile,które wywołują w nas tą błogość,której pożądamy w codziennej bieganinie.Wiem,że teraz mam mnóstwo czasu dla siebie, na swoje zainteresowania i przyjemności, nic nie muszę.Czasem narzekam, czasem utyskuję na los, ale tak naprawdę jestem szczęściarą.Najbardziej przeraża mnie myśl na zafiksowaniu się na czymś czego mi brakuje,brak umiejętności dostrzegania tu i teraz, pożądania ciągle czegoś, dzięki czemu przez chwilę poczuję wewnętrzny spokój i harmonię.No właśnie przez chwilę...

Boję się dni, w których cofam się w przeszłość albo zanadto wybiegam w przyszłość.Boję się być w tym życiowym rozkroku, który utrudnia skupieniu się na tym co dzieje się teraz.Tak rzadko doceniamy chwile, w których spokojnie możemy zasiąść z gazetą, książką, spokojnie pomalować paznokcie, nałożyć maseczkę, leżeć i gapić się w sufit.Czy moje życie jest gorsze przez to,że nie mam dzieci?Nie!Czasem czuję się jak autsajder, bo ludzie mają tą cholerną przypadłość porównywania się z innymi ale wiem,że żyję najlepiej jak potrafię.Nie gonię, nie mam kilku etatów (był taki moment,że wracałam późnym wieczorem do domu, wychodząc wczesnym rankiem), które może poprawiły by mój stan posiadania, ale nic poza tym, nie staram się za wszelką cenę organizować sobie czasu,żeby nie myśleć, nie pragnę wszystkich uszczęśliwiać, bo się nie da.
Mieć to wewnętrzne poczucie,że jestem ok, że nikogo nie krzywdzę,żyjąc według swojego planu.
Lubię ten slooooow;)

Będąc matką pewnie zatęsknię za tymi chwilami, dlatego muszę się często kopnąć w tyłek, żeby je docenić teraz, a nie wtedy, kiedy ciężko mi będzie przypomnieć sobie jak mam na imię.Najgorsza była by dla mnie refleksja u progu życia,że życie przed było dla mnie czarną dziurą, czasem oczekiwań na coś, życia w zawieszeniu, czymś czego nie pamiętam.
Bo przecież zawsze można czekać na próżno...

Moje szczęśliwe chwile:
  1. Spacer z psem
  2. Psi pysk na moim brzuchu
  3. Chwila z książką, gazetą
  4. Cisza
  5. Słoneczny dzień
  6. Śmiech dziecka
  7. Uśmiechnięta staruszka
  8. Śpiew ptaków
  9. Dobry obiad zjedzony w dobrym towarzystwie
  10. Odwzajemniony uśmiech przechodnia
  11. Przytulanie do mojego chłopaka i wsłuchiwanie się w bicie jego serca
  12. Kawa (jeszcze do niej wrócę!)
  13. Leżenie na trawie i wpatrywanie się w chmury, zgadywanie kierunku lotu samolotów
  14. Laurka lub miłe słowo od podopiecznych lub ich rodziców
  15. Dobra czekolada!
  16. Widok motyla
  17. Widok dzikich zwierząt i w sumie jakichkolwiek zwierząt;)
  18. Pobyt w Dolinie Baryczy
Pewnie jest tego jeszcze trochę ale na tą chwilę tyle przychodzi mi do głowy:)


piątek, 11 marca 2016

Kuchenne rewolucje!

Haniu zmotywowałaś mnie do działania:)Poleciałam szybko do sklepu i nakupiłam dwie siaty owoców:)Zamierzam przeprowadzić kuchenne rewolucje!Dzisiaj był eksperymentalny koktajl z jabłka, gruchy, soku z cytryn i pomarańczy, kardamonu i cynamonu.Miał być imbir zamiast kardamonu ale nie miałam mielonego.Mój blender ledwo zipiał. Grucha chyba była zbyt twarda.
Jutro będę kontynuowała kuchenny show!



Już chyba znam mordercę mojej sylwetki.Mam wrażenie,że to efekt odstawienia kofeiny.Czuję różnicę jeśli chodzi o mój metabolizm.Kawa jednak poprawiała spalanie.No nic, albo chuda doopka, albo większa ilość magnezu i potasu w organizmie;)Dla mojego chłopaka mogłabym wyglądać jak kloszard i tak zawsze mówi,że wyglądam pięknie.Nigdy nie ubierałam się dla kogoś ani nie odchudzałam.Zawsze robię to z czystego egoizmu.Muszę czuć się dobrze we własnej skórze, a jak w łachu nie czuję się dobrze, to nie ma bata,że będę w nim chodzić, choćby był najpiękniejszy na świecie!
Spróbuję podkoksować sie zieloną herbatą.Może ona poprawi trochę przemianę materii:)

Dzisiaj w końcu przywieźli łóżko.Mój chłopak wymyślił sobie,że tamto było niewygodne.Efekt był taki,że łóżko sprzedaliśmy i miesiąc spaliśmy na materacu.Nie było by tak źle, bo kiedyś nie mieliśmy łóżka i długo tak spaliśmy, ale teraz śpimy przy balkonie i w nocy tak pizga,że muszę kłaść koc na kołdrę.Nos mam zawsze jak lód!
Był problem oczywiście z wyborem materaca.Czy piankowy czy sprężynowy.W końcu wybraliśmy piankowy, który dostosowuje się do ciężaru ciała.Przy sprężynach podskakiwałabym przy każdym jego ruchu.Jeszcze musimy je skręcić:)
Dzisiaj już będziemy spali jak lordy;)

S. wysłał ponaglającego maila do kliniki.Koordynatorka odpisała,że jeszcze nie ma stanowiska zarządu.Chyba mają burzę mózgów co by tu wymyślić.

Drugi zastrzyk gonapeptylu za mną.Jakoś mi czas przyspieszył.Już za dwa tygodnie święta.Powiedziałam już mamie,że do niej nie przyjadę i jak chce może wpaść do nas.Nawet nie protestowała:)Jaja to ja będę wysiadywać, a nie malować!

czwartek, 10 marca 2016

Body

Od jakiegoś czasu wagę i lustro omijam wielkim łukiem.Nie jestem przyzwyczajona do tego,że większość ciuchów powoli przestaje na mnie pasować.Nic nie rozumiem.Dwie stymulacje za mną i grama nie przytyłam, a teraz mam wrażenie,że budzę się z kolejnym kilogramem na doopie!
Dzisiaj się zważyłam o zgrozo dwa kilosy do przodu!No żesz, przecież nie jem słodyczy, unikam węglowodanów, nie słodzę!Może ja zasysam jakiś tłuszcz z powietrza?!Moja dopa żyje własnym życiem.W ogóle mam wrażenie,że moje ciało prowadzi własną egzystencję.Zostaje mi albo się przyzwyczaić, albo zasznurować sobie pysk!I tak już wszystko co wkładam do japy oglądam z każdej strony, a i tak puchnę jak balon!Juz na prawdę nie mam pomysłu!Kawy nadal nie piję i o dziwo nie ciągnie mnie do kawy ale żebym się czuła jakoś mega fantastycznie to nie;)
Zakupiłam ostatnio gotowe smoothie z jarmużem, gruszką i bananem.Dzisiaj zaserwowałam sobie na kolację, dodając dwie kiwi i łyżeczkę mielonego siemienia lnianego.Pycha!!Nie przypuszczałam,że paskudnie wyglądająca mieszanka będzie mi smakowała:)Bardzo wygodne w przygotowaniu i tanie ok.4zł. Mam na osiedlu genialnie wyposażony sklepik.Mnóstwo zdrowej żywności!Zawsze coś ciekawego można wyszperać:)

Nadal plamię/krwawię.Musiałam wziąć no spę, bo brzuch mnie bolał konkretnie.To już drugie krwawienie odkąd biorę tabletki.Nie wiem czy to normalne.W poprzednich stymulacjach też miałam krwawienie i było one w sumie bardziej obfite.Lekarz powiedział,że nie ma się czym martwić bo to się zdarza, więc nie panikuję.
Wczoraj po masażu wzięłam prysznic i  zmoczyłam niechcąco włosy.Pewnie wyglądałam jak wariatka z mokrymi włosami na mieście.Mam wrażenie,że mnie trochę rozkłada.Napar na bazie imbiru, cytryny, pomarańczy i miodu powinien pomóc;)Nie byłam chora od kilku lat.W sumie nie pamiętam kiedy ostatnio chorowałam.Zawsze gdy mnie coś bierze biorę polopirynę i rano jestem jak nowo narodzona!

środa, 9 marca 2016

Gonapeptyl czas zacząć!

Pierwszy zastrzyk gonapeptylu za mną!Dzisiaj po raz pierwszy przeczytałam ulotkę, bo trochę się bałam,że już nie pamiętam jak to się robiło:)Dowiedziałam sie przy okazji,że lek powstrzymuje przedwczesną owulację, zapobiega uwolnieniu komórki jajowej, wpływając na wydzielanie hormonów.Zastrzyk był bezbolesny.Przyładowałam pod kątem z dużej odległości.To jest moja metoda na bezbolesny strzał:)Fałd skóry też mocno ściskam żeby nie bolało.Oczywiście nie można zapomnieć o dezynfekcji skóry spirtem;)Zawsze skóra jest trochę zaczerwieniona ale dramatu nie ma.
Gonapeptyl biorę rano,co drugi dzień razem z tabletkami antykoncepcyjnymi.Lekarka każe brać rano,żeby potem nie robić dwóch na raz menopuru i gonapeptylu.W sumie, to bardzo wygodne.Zawsze mam nastawione przypomnienie na tabletkę i zastrzyk.Dzięki temu nigdy nie zdarzyło mi się zapomnieć.

Lek jest fajny bo przygotowany już w osobnych zastrzykach.Z menopurem jest gorzej, bo trzeba go mieszać.Zawsze lejemy bo wyglądamy jak chemicy, mieszając i wstrzykując roztwór do fiolki:)
Jak na jakiejś mecie!

Wczoraj zaczęłam znowu plamić!Brzuch mnie boli jak na okres.

Wpadłam wczoraj do Jyska po kilka rzeczy i oczywiście wyjść nie mogłam;)Poszłam z myślą o kupnie pojemnika na leki, bo trzymam je teraz  w trzech pudełkach.Mam słabość do koszyków wiklinowych i oczywiście kupiłam jeden.Trzymam w nich kosmetyki i różne pierdoły;)
Kupiłam też fajny słoik do smoothie lub mrożonych napojów:)
Duka ma też fajne zestawy wiosennych słoików:)Tutaj
Po powrocie do domu okazało się,że pudełko chyba jest za małe.Ilość suplementów robi swoje;)

Rano wysłaliśmy do kliniki maila z prośbą o wyjaśnienie sytuacji z badaniami.Odpowiedź przyszła natychmiast co mnie zszokowało.Koordynatorka odpisała,że są w trakcie wyjaśniania płatności za badania i jak tylko otrzymają odpowiedź pani dyrektor skontaktują się z nami.Nie bardzo wiem co ma pani dyrektor do tego, skoro warunki dyktuje MZ.Zobaczymy jak się cała sprawa wyjaśni.Bardzo jestem ciekawa;)


Masaż czekoladą - rewelacja!!Jak nie mogę jeść to niech chociaż mnie nią wysmarują:) Polecam każdemu na skołatane nerwy.Pani genialnie mi wymasowała stopy.Chyba jest lepsza od mojego faceta:)


wtorek, 8 marca 2016

The last straw!

Jeszcze chyba żadna sprawa mnie tak nie sponiewierała, jak sprawa z komornikiem.Czuję,że jestem jednym, wielkim stresem!Ten matoł dzisiaj oddał mi kawałek tego co mi zabrał, przelewając kwotę na moje konto.Wszystko fajnie, tylko,że w banku jeszcze nie mają pisma o umorzeniu egzekucji, więc pewnie jutro zaraz mi to z powrotem zabiorą.Po prostu ręce opadają.Ciul podał mi numery przesyłek nijak mające się do numerów przesyłek Poczty Polskiej.Widziałam,że jedno konto mam już wolne. Chociaż tyle!Pewnie matoł się świetnie bawi.
Rozmawiałam z panią na infolinii i była zszokowana całą sytuacją.Będą teraz  zabierać i oddawać kasę!
Dzisiaj znowu coś we mnie pękło.Musiałam sobie popłakać.Mój pies od razu przyleciał i zaczął się przytulać.Co ja bym bez niego zrobiła?Kładziemy się czasem na podłodze i przytulamy.Czuję,że schodzi ze mnie całe napięcie.Jest taki ciepły, uspokaja mnie bicie jego małego serduszka:)Niebo mi go zesłało!Czasem myślę,że gdyby nie on, chyba bym zwariowała.Już nie wyobrażam sobie życia bez niego:)
Zadzwoniła dzisiaj moja szefowa z pytaniem co u mnie.Trochę się pożaliłam.Trzymają za mnie kciuki i nie chcą mnie widzieć we wrześniu:):)Muszę wpaść do szkoły na pogaduchy, pobrać pit i wypełnić jakieś wnioski.
Jutro zaczynam wbijanie igieł.Na samą myśl robi mi się słabo.Nie będę zawracała gitary mojemu lubemu i sama się za to zabiorę.Mam nadzieję,że pamiętam jak to się robi.Jest chyba większa fałda na brzuchu hehe, więc powinno być łatwiej;)
Zaczęłam biegać!Przełamałam pierwszy opór.Zabieram psa.On oczywiście zagląda w każde krzaki i potem mnie szuka przerażony:)Super się czuję po wysiłku.Już zapomniałam jakie to przyjemne:)
Dzisiaj sobie zrobiłam luz, bo czuję trochę mięśnie i muszę dać im odpocząć. Ponadto ćwiczę z ekspanderami.Rozmawiałam z lekarzem i nie ma przeciwwskazań aż do stymulacji, więc mam trochę czasu.
Dostałam w prezencie zaproszenie na masaż czekoladą od mojego chłopca:)Jutro zamierzam leżeć i pachnieć.Mam nadzieję,że nie zliżę jej sobie z ciała:):)

Moje kudłate szczęście!



poniedziałek, 7 marca 2016

Po co nam dzieci?!

Po co nam właściwie dzieci?!


Często zastanawiam się nad swoją motywacją.Długo nie myślałam o byciu matką.Bardzo długo dojrzewałam do tej decyzji,z resztą chyba do każdej decyzji diametralnie zmieniającej moje dotychczasowe życie.Zawsze lubiłam mieć luz.Nie znoszę się tłumaczyć, podporządkowywać,poświęcać.Decyzję o macierzyństwie odkładałam właśnie ze strachu przed ograniczeniami, ruiną mojej wolności.Przeprowadzałam tysiące rozmów z matkami, przeczytałam mnóstwo książek świeżych rodzicielek, szukając odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.Było słodko  -  kwaśno.Żadna z mam nie powiedziała,że jest cudownie, sam lukier,ale żadna też nie żałowała swojej decyzji, nawet gdy dziecko nie było planowane.
Tak jak już wcześniej opisałam to w poście Na chuśtawce mam momenty zwątpienia i to dość częste.
Wtedy zadaję sobie pytanie:
Po co ludziom dzieci?
Czym się kierują planując powiększenie rodziny? 
I w końcu, co pcha mnie do macierzyństwa?

Instynkt
W sumie to chyba przereklamowane. Są kobiety które nie pragną potomstwa, są szczęśliwe i spełnione nie posiadając dzieci.Nie czują potrzeby macierzyństwa.Czy u nich instynkt ten został zagłuszony?Czy nie ma żadnego instynktu?

Cementowanie związku
Uwielbiam teksty w stylu ,,Jest między nami nie najlepiej, ale dziecko pewnie wszystko zmieni i znowu mnie będzie kochał".UWAGA!Dziecko nie załata dziur w związku, a jeszcze bardziej je powiększy!Dochodzą nowe obowiązki, stres, brak czasu, obciążenie finansowe, zmęczenie,które raczej nie naprawi tego, co kulało przez ostatnich kilka lat!

Bo wszyscy je mają
Wszyscy w koło się rozmnażają, coraz mniejszy krąg bezdzietnych przyjaciół, przestajemy być zapraszani na imprezy do dzieciatych, nie mamy wspólnych tematów, stajemy się autsajderami.
Jesteśmy trochę poza.

Jesteśmy samotni
Chciałybyśmy mieć kogoś do kochania, kto kochał by nas bezwarunkowo!Taka mała klucha do przytulania, która zawsze ucieszy się na nasz widok i jest od nas zależna.Zawsze można ją przytulić kiedy nam źle i smutno.

Otoczenie naciska
Rodzice, dziadkowie koleżanki wciąż pytają kiedy my?!Jesteśmy już zmęczeni naciskami, pytaniami, gderaniem i pouczaniem.

Kto nam poda szklankę wody?
Dziecko jako opiekun.Zróbmy sobie dziecko bo kto się nami zajmie na starość?
Kto będzie na nas pracował?

Chcemy być ważne
Chcemy określić siebie poprzez posiadanie dziecka.Jestem MATKĄ!

Czas ucieka
W sumie, to nie jestem gotowa na dziecko, ale czas ucieka, więc trzeba się spieszyć.Jakoś to będzie!

Cel w życiu
Dziecko jako cel życia.Chcemy mieć motor do działania, coś co nas napędza, co daje nam siłę do walki z codziennością.
/Tej motywacji boję się najbardziej/

A ja?Dlaczego chcę mieć dziecko?
Po latach zastanawiania się nad tematem, myślę,że moją największą motywacją jest chęć pokazania małemu człowiekowi jak wygląda świat,pokazaniu mu całego jego piękna!Chciałabym patrzeć jak rośnie, jak się rozwija, jak uczy się nowych rzeczy.Chciałabym nauczyć go szacunku do ludzi,wrażliwości na piękno i krzywdę.Jeżeli będzie to córka wychować ją na silną, odważną i pewną siebie kobietę, jeśli syn cieszyłam bym się, gdyby oprócz siły i odwagi potrafił pochylić się nad słabszym, nie bał się okazywać słabości,żył zgodnie z tym co czuje.Chciałabym by moje dzieci nie spełniały oczekiwań wszystkich dookoła, żeby ich życie było spełnieniem ich marzeń i planów.Żeby nie pozwalały sobą manipulować i nie uchylały karku.

To są moje marzenia, moje motywacje.Pewnie domieszałabym kilka z tych powyższych na pewnych etapach mojego życia;)
Jest to jakiś plan.Zdaję sobie sprawę,że może nie być tak kolorowo:)Ale marzeń mi nikt nie odbierze:)

Ciekawa jestem Waszych motywacji:):);)

niedziela, 6 marca 2016

Słaby dzień..





Dopadły mnie jakieś czarne myśli.Mój optymizm i nadzieja gdzieś się zawieruszyły.Im bliżej stymulacji, tym odczuwam większy niepokój i napięcie. Zastanawiam się co dalej?Co jak się nie uda?Nie wpadam w rozpacz myśląc,że nie zostanę matką, raczej przeraża mnie powrót do pracy.Mam wrażenie,że dziczeję.Czuję,że jestem w jakiejś bezpiecznej bańce, w której mi dobrze i błogo.Nie chce mi się z niej ruszać.Czuję się wypalona zawodowo.Myślałam,że urlop pozwoli mi znaleźć w sobie tą pasję, którą kiedyś miałam, radość, którą dawała mi praca.Byłam pewna,że zatęsknię..Są momenty,że brakuje mi dzieci, ale generalnie myśl o powrocie do pracy napawa mnie lękiem.
Mój organizm tez płata mi figle.Czuję się jakbym puchła.Wpieprzam wszystkie zdrowe rzeczy, ładuje w siebie suplementy i czuję się jak wieloryb!Brzuch mam ciągle wzdęty, moje ciało jest jakby obce.Zrobiłam sobie w domu prowizoryczną siłownię.Ćwiczę codziennie, a mimo to moje ciało nie reaguje.Ciągle się zastanawiam, co ma jaki wpływ na stymulację i na jakość jajek.Bezustannie kontroluję to co jem.Czuję,że już świruję.Boję się,że mój organizm po stymulacji znowu będzie jak obraz po bitwie.Zajechany, osłabiony i rozpiżdżony!
Mam wrażenie,że gdzieś zgubiło się moje życie sprzed.Chciałabym je odzyskać.Być znowu radosną, pełną energii osobą.Czy niepłodność niszczy wszystko na swojej drodze?Czy nigdy nie będzie już normalnie?

Polecane filmy:W imię, Sekret w ich oczach

czwartek, 3 marca 2016

Czy to się wreszcie skończy?!

Obudził mnie dziś ból pleców.Cała noc się przewalałam z boku na bok.Nie wiem czy mnie nie przewiało w poniedziałek.Mam nadzieję,że to nie nerki.Biorę już tyle tabletek,że nie chciałabym się faszerować dodatkowymi. Póki co grzeję się termoforem.Przed drugą stymulacja miałam zapalenie pęcherza i wzięłam bez konsultacji z lekarzem furagin.Moja gina mnie zbeształa za to, ale ja umierałam z bólu.Leki mogą zaburzyć całą stymulację, więc zawsze trzeba takie rzeczy konsultować z lekarzem.
Pewnie już jestem nudna z tym komornikiem ale niestety!Chciałam sobie dziś sprawdzić saldo konta. Wchodzę na moje internetowe konto i co widzę, komornik położył łapę na 1000 zł.Czy ja w końcu uwolnię się od tych debili?Sprawa jest umorzona, dług nie mój ale doją mnie cały czas.Zabrali mi już w sumie 1700 zł!S. zadzwonił do tych matołów i jeden z tych gamoni twierdzi,że tej kwoty jeszcze nie ma na ich koncie.Zaraz po zaksięgowaniu zwrócą mi kasę w ciągu 7 dni.Teraz, kiedy mamy najwięcej wydatków, kasa znika mi z konta.Jednego nie rozumiem.Skoro 12000 jest kwotą wolną od zajęć, dlaczego bank przelał na konto komornika jakieś należności.Nakaz utracił moc 12.01, sprawa jest umorzona od ponad miesiąca, a te osły dopiero w piątek wysłały pisma do banków i zakładu pracy.Ja ich uraczę taką skargą, że mnie popamiętają!
Myślę,że kryzys kofeinowy mija.Głowa mnie dziś już nie boli:)Wypijam hektolitry herbat ziołowych.Niestety apetyt mam koński.Musze się pilnować bo waga idzie w górę.Nie wiem czy to nie wynik brania tych hormonów.
Kończę czytać ,,Dziewczynę z pociągu".Dawkuję sobie ją jak dobry trunek.Nie chcę żeby się skończyła!Nawet  w książce pojawia się wątek niepłodności, tylko,że ja nie zamierzam się stoczyć i rozpić!

środa, 2 marca 2016

Detoks





Trzeci dzień bez kawy.Ból głowy nie do zniesienia!Nie miałam świadomości,że jestem uzależniona  od kofeiny.Wydawało mi się,że piję bo lubię, a okazuje się,że piję bo muszę.Uzależnienie fizyczne daje znać o sobie.Od poniedziałku mam zaburzenia koncentracji, jestem roztargniona, śpiąca, rozbita ale dominującym uczuciem jest koszmarny ból głowy.Czytałam,że objawy odstawienia mogą trwać nawet kilka dni.Przecież nie będę brała tabletek, bo miało być zdrowo;)Zaparłam się i dam radę!
Zaliczyłam dzisiaj kino.Oczywiście poranne seanse oblegane są przez babciuśki;)Zajęły wszystkie najlepsze miejscówki.Skończyło się na tym,że wylądowałam w 5 rzędzie z zadartą głową:)
Siedzę dwa rzędy od babuszek i słyszę jak komentują sylwetki facetów i ich tyłki hehehe:)Dobre!!
Film bardzo dobry.Dzieciak zagrał pierwsza klasa!Bez ryku się nie obyło;)Dobrze,że siedziałam sama i nikt mnie nie widział:)To niesamowite jak przyzwyczajamy się do sytuacji, miejsc, nie mając pojęcia,że może być inaczej, lepiej.Często kiedy zmienimy nawet coś w życiu tęsknimy za starym, za tym co jest nam znane i bezpieczne.Dziecko po opuszczeniu pokoju chciało do niego wrócić, tęskniło za tym życiem.Film trzyma w napięciu, nie nudziłam się nawet przez moment.Świat zamknięty w czterech ścianach..

Polecam, naprawdę warto!
Odebrałam dziś zamówione suplementy.M. in magnez z melisą i lawendą.Ciekawa jestem czy faktycznie ma działanie uspokajające.Poza tym spirulina, Q10, NNKT.

wtorek, 1 marca 2016

Plan stymulacji

Trochę się pozmieniało, pewnie ze względu na święta. Gonapeptyl zacznę brać dopiero 9 marca.Z obliczeń wynika,że 6 kwietnia będzie pick up, a 11 transfer.Z pierwotnych obliczeń wyszło,że zabiegi wypadną w święta, więc faktycznie wszystko się przesunie o ten świąteczny okres.
Wczorajszy dzień to była katastrofa!Nie wiem czy to wynik braku kofeiny w organizmie, czy kiepskiej pogody ale byłam nie do życia.Wizyta oczywiście się opóźniła, a ja siedziałam jak na szpilkach.Nie wiem od czego to zależy ale czasem dopada mnie taki stres i paraliż przed wizytą,że marzę tylko o tym,żeby wejść i wyjść i mieć to już z głowy.Wczoraj marzyłam,żeby ten dzień się już skończył.Byłam nieprzytomna, rozdrażniona,poddenerwowana.S. coś do mnie mówił, a do mnie w ogóle to nie docierało.Zaczęło się gdy wsiadłam do samochodu.Mam wrażenie,że w aucie wyrastają mi rogi i ogon i zmieniam się w potwora.Bluzgam, wrzeszczę i wściekam się okropnie.Oczywiście nie zawsze, ale jak mnie już jedna osoba wkurzy, potem już leci.
Plan stymulacji


Ustaliliśmy,że kolejna wizyta będzie 25.03.Przyjmie nas wtedy inny lekarz, bo nasz będzie na urlopie.Zaczynamy dawką 300x2, potem zmniejszamy do 225 j. menopuru.To i tak są końskie dawki, więc raczej więcej nie będzie.Ostatnio tez miałam takie i szału nie było, chociaż zdaniem lekarza nie było źle.Trochę mnie przeraża, to,że czas dobiega końca.Jeśli w najgorszym scenariuszu ten transfer się nie uda, następny będzie dopiero w maju i koniec.Mam nadzieję,że nie będzie drugiego.Nie ma co martwić się na zapas.
Okazało się też,że mam bakterie, które trzeba do transferu wygonić.Dostałam dwie tabletki dopochwowe.Rozmawiałyśmy tez o mojej nadżerce.Lekarka zaproponowała mi uporanie się z tym do transferu.To ona powoduje nawracające infekcje.Tyle czasu mnie badają i nikt na to wcześniej nie zwrócił uwagi, a teraz nagle trzeba  leczyć na wariata.Lekarze zawsze mi mówili żeby nie ruszać bo nie jest duża.Odpuszczę sobie leczenie jej teraz.

Rozmawialiśmy z koordynatorką.Twierdzi,że płatności wynikają z rozporządzenia.W rozporządzeniu słowa nie ma o płatniku - pacjencie.Nie ma co na razie szumieć, bo nie mamy odpowiedzi z MZ.Koordynatorka twierdzi,że rozporządzenie jest nadrzędne w stosunku do programu.
Zobaczymy jaką informację dostaniemy z ministerstwa.
Dzisiaj mam wizytę u anestezjologa.Wyniki nie są idealne.Spadła mi trochę odporność, reszta jest w normie.Nie chce mi się jechać.Za oknem biało.Będą pewnie korki i ślisko.Myślałam,że zima poszła już precz;)
Kino
Byliśmy wczoraj w kinie.Miało być zabawnie.Miałam się śmiać do rozpuku, a zryczałam się jak głupia.Film nosi tytuł Fusi, opowiada o 43 letnim prawiczku, mieszkającym z mamą.Na kursie tańca poznaje kobietę po przejściach.Nie będę opowiadała dalej,ale film mnie rozwalił.Niby historia, jak ich wiele, ale inna.Głównego bohatera nie da się nie lubić.Chciało by się go nawet przytulić:)Polecam!Jutro mam zamiar iść na Pokój.Wybrałam sobie seans na 11.Trochę godzina dla dzikusów, ale może nie będzie ich za wielu;)