Miałam dzisiaj rozmowę z dyr. Nie tłumaczyłam się.Powiedziałam,że potrzebuję urlopu jak sama nazwa mówi by poratować zdrowie.Spotkałam się z bardzo życzliwym podejściem.Jak to mówią nie ma ludzi niezastąpionych. Na moje miejsce zostanie zatrudniona na rok nowa osoba.Otrzymałam dokument, potwierdzający uprawnienie do urlopu.Nawet nie przypuszczałam,że pracuję już ponad 11 lat.Bardzo denerwowałam się przed tą rozmową.Czeka mnie jeszcze wizyta u lekarza pierwszego kontaktu.Umówiłam się do lekarza, który zna sprawę i myślę,że nie powinno być problemu.No właśnie - problem.Nigdy nie wiadomo na kogo się trafi i jaki jest jego stosunek do in vitro.Słysząc historie dziewczyn, które były umoralniane przez ,,pisiorkowych" lekarzy byłam lekko niepewna.Starsza pani udzieliła mi rad o jedzeniu rzepy i opróżnianiu jąder:D Jak ją zobaczyłam to pomyślałam,że już po mnie i zaraz będzie wykład.Eh jak łatwo kogoś ocenić.Tak więc wybieram się do przemiłej pani, która mam nadzieję zrozumie moją potrzebę odpoczynku i przygotowania się do kolejnego podejścia.Już zaczynam czuć pewien komfort, że nie muszę się spinać i denerwować.Powoli w głowie układam sobie plan działania.Może na zwolnionych obrotach organizm w końcu zaskoczy.Mam ochotę gdzieś w końcu wyjechać.Całe wakacje spędzone na oszczędzaniu się i unikaniu wszystkiego były koszmarne.Marzy mi się las, góry, śpiew ptaków i zapach jesieni.
W piątek wizyta przed crio.Trochę się boję,że maluch nie przetrwa rozmrażania.Zobaczymy..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz;)
Na każdy postaram się odpowiedzieć.Zapraszam do kontaktu!
aranha2205@gmail.com
Pozdrawiam!Skrzydło Motyla.